Chcesz mieć rację, czy relację?

Chcesz mieć rację czy relację

Lubimy mieć rację. Wykazywać innym, że się mylą. Czujemy się wtedy zwycięzcami. A gdy nie mamy racji? To, co czujemy, zależy od postawy zwycięzcy? Przykro jest, gdy nas gnębi? A co Ty robisz, gdy masz rację?

Dyskusja. Macie różne opinie. Twój oponent wygłasza zdanie, z którym absolutnie nie możesz się zgodzić. Co robisz? Udowadniasz mu, że Ty masz rację? Jak to robisz? Powołujesz się na fakty? Prowadzisz logiczny wywód? Krok po kroku wykazujesz rozmówcy, że nie przemyślał swojej opinii? Udowadniasz, że brakuje mu podstawowej wiedzy? Podpowiadasz żeby więcej na ten temat poczytał?

Mieć rację!

Wszyscy już widzą, że Ty jesteś zwycięzcą w tej potyczce. Jak się czujesz? Odniosłeś intelektualne zwycięstwo. Pokazałaś, że znasz się na rzeczy: w przeciwieństwie do Twojego oponenta. Sukces!

Co, w takiej sytuacji, robi zazwyczaj Twój oponent? Przyznaje Ci rację i gratuluje? Ja się z taką sytuacją raczej nie spotykam. Najczęściej spotykam reakcję pójścia w zaparte. Np. negowanie faktów, które podaję. Albo zaprzeczanie logice (tak!) mojego wywodu. Czasem jedno i drugie. Rzadko, ale zdarza się, że oponent cichnie. Np. nic już nie mówi. Praktycznie nie zdarza się, aby rozmówca przyznał, że nie miał racji. W każdym razie mam wrażenie, że ja przyznaję rację dużo częściej niż inni. A nie robię tego zbyt często:)

Co czuje przegrany?

To, oczywiście, trudno ustalić. Ale odwołaj się do sytuacji, w której sam byłeś przegranym? Czułeś podziw do zwycięzcy? Czy raczej niesmak, że tak lekceważąco Cię potraktowano? Może nawet przyszło Ci na myśl, że zwycięzca potraktował Cię z pogardą. Nie wziął pod uwagę Twoich argumentów. Lekceważył wagę faktów, które przytoczyłeś. Przyszło Ci do głowy wyrażenie: palant? Albo podobne? OK. Mniej więcej to samo czuje do Ciebie przegrany.

Jak wygląda późniejsza relacja?

Czy przegrany próbuje się odegrać? Poluje na każdą pomyłkę, przejęzyczenie? Komentuje, a może neguje, każdą Twoją wypowiedź? Powiesz A: mówi B? Następnym razem Ty mówisz B: on A? To dość częsta sytuacja. Pojawia się niechęć. Może nawet wrogość. A dyskusja dotyczyła niezbyt istotnego tematu.

Mieć rację = nie mieć relacji?

Czy zawsze tak musi być? Nie musi. A jak osiągnąć stan, w którym masz rację, a nadal zachowujesz dobrą relację? Zmień kolejność priorytetów: najpierw utrzymać relację, a dopiero potem wykazać swoją rację. Tak naprawdę, oznacza to inny sposób prowadzenia dialogu. Dlatego nie skupiasz się na swojej argumentacji. Ale główny nacisk w rozmowie kładziesz na to żeby zrozumieć, co druga strona chce przekazać. Np. głośno parafrazujesz (bez ironii, patrz Odzwierciedlanie) to, co usłyszałeś. Upewniasz się, czy dobrze zrozumiałeś. Na tym etapie nie wypowiadasz się, czy się z tym zgadzasz.

Gdy już druga strona się wygada. Gdy upewnisz się, że dobrze ją zrozumiałaś. Wtedy możesz zaprezentować swoje stanowisko. Krótko i jasno:

Zgadzam się z Tobą w kwestiach a, b i c. Mam nieco inne zdanie w kwestii d. A kompletnie różne w kwestiach e i  f. Jeśli potrzeba mogę podać argumenty.

Na tym etapie nie podajesz jeszcze argumentów. Bo może druga strona nie chce ich słyszeć. Np. boi się, że może zmienić zdanie. Ja usłyszałem kiedyś wypowiedziane ze złością:

Chciałbym dziś wrócić do domu z poglądami, z którymi wyszedłem.

Jeśli ktoś nie chce słuchać: nie zmusisz go do tego. Wtedy lepiej oszczędzić sobie czasu i wysiłku.

Najczęściej: osoba uważnie wysłuchana czuje się moralnie zobowiązana wysłuchać Ciebie. W rezultacie, nawet jeśli nie przyzna Ci racji: nie będzie miała żalu, że została zlekceważona. Wasza relacja najprawdopodobniej nadal będzie na tym samym poziomie jak przed tą rozmową. A często nawet na wyższym.

Chcesz wiedzieć więcej? Np. zajrzyj do książki Kluczowe rozmowy. Autorzy: Kerry Patterson, John Grenny, Ron McMillan, Al Switzler.

 

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *