Jak się otrząsnąć z marazmu?

jak się otrząsnąć z marazmu

Wydaje się, że zima trochę odpuściła. Może nawet już całkiem nas opuściła? Ptaki na podwórku stały się bardziej gadatliwe. Wydaje mi się, że są bardziej radosne. Akurat na mnie ptaki działają bardzo mocno. Cieszę się za każdym razem, gdy ptak się do mnie (!) odezwie. A zdarza mi się to dosyć często. Tzn., wychodzę z domu, a tu ptak zaczyna śpiewać: więc odzywa się do mnie:) Najczęściej ja jemu też odpowiadam: odgwizdując jego melodię. I tak sobie rozmawiamy. Co prawda ja nie wiem o czym, ale mam nadzieję, że on wie:)

Pożytek z marazmu?

Definicja marazmu, z Wikipedii brzmi: Potocznie słowo używane jako zastój, bezwład, przekonanie o niemożności zrobienia czegokolwiek. Z takiego określenia wynika, że z marazmu nie ma pożytku. Chyba że już sam w marazm wpadłem. Taką sytuację mogę wykorzystać do podbudowania wiary we własne siły: jeśli z marazmu jednak wyjdę. A im trudniej było, tym większy będzie mój wzrost wiary w siebie. Oczywiście, o ile wiem, jak się otrząsnąć z marazmu.

Czy da się w ogóle otrząsnąć z marazmu?

Ale skoro marazm to przekonanie o niemożności zrobienia czegokolwiek to przecież nawet nie da się z niego wyjść. Tak się może wydawać na pierwszy rzut oka, ale tak wcale być nie musi.

Po pierwsze. Istnieją różne stopnie nasilenia marazmu. Np. zastój nie oznacza przecież niemożności zrobienia czegokolwiek. Podobnie jak z depresją: są różne stadia. Jedni wpadli w marazm bardzo głęboki, inni w nieco mniejszy. Przecież nawet nazywając swój stan marazmem, często jeszcze jakoś się funkcjonuje. Marazm, w mojej prywatnej definicji, to, przede wszystkim, niewiara w to, że jest się w stanie cokolwiek zmienić.

Po drugie. Marazm to jeszcze nie depresja. Kluczowe jest tu słowo przekonanieNasze przekonania nie zawsze oddają rzeczywistość. Więcej: rzadko oddają rzeczywistość. Może być tak, że rozleniwienie, lekką chandrę lub przejściową depresję jesienno-zimową już nazywa się marazmem. To daje usprawiedliwienie, zagłusza wyrzuty sumienia. Pozwala nie nazywać lenistwa po imieniu.

Nie wiem, jak się otrząsnąć z marazmu. Co nie działa?

Definicja jest zbyt restrykcyjna. Ktoś, kto podlega pod ścisłą definicję marazmu, potrzebuje raczej leczenia psychiatrycznego. To nie Twój przypadek. Ty jakoś funkcjonujesz. Ale nic Ci się nie chce. Jak to przezwyciężyć? Jak zrobić, żeby chciało się chcieć?

Zanim przejdę do mojej recepty, podam przykłady, które zazwyczaj nie działają.

1. Silne postanowienie: od dzisiaj jestem aktywny

Zwykle takie postanowienie pozwala się zmobilizować na dzień, dwa. Może tydzień. Potem odpuszczasz sobie raz, drugi. I masz już z górki. Po kilku tygodniach wracasz do stanu sprzed tego postanowienia. A nawet gorszego. Bo przecież tracisz trochę wiary w siebie: próbowałem coś zmienić, ale nie dałem rady.

2. Oczekiwanie: samo przejdzie

Możesz się tłumaczyć: już wiele razy wpadałem w marazm. I ciągle żyję. Jakoś się jednak z niego wychodzi. Tak. Wychodzi się. Ale z pogłębionym poczuciem, że jednak nie dajesz rady. Jednocześnie to wychodzenie trwa znacznie dłużej niż mogłoby trwać.

3. Niech ktoś mi pomoże

To dość częste oczekiwanie. Jest mi ciężko. Potrzebuję pomocy. Nie daję już rady. Niech ktoś mi pomoże. Jednak najczęściej wezwanie niech ktoś mi pomoże, nie jest nawet werbalizowane. Uważasz, że Twoi bliscy sami powinni się domyślić, że potrzebujesz pomocy. I oczekujesz, że tę pomoc otrzymasz. Ale oni się nie domyślają. Skutkuje to tym, że rodzi się w Tobie żal do bliskich.

A co się stanie, jeśli poprosisz o pomoc? Najczęściej usłyszysz: Po prostu weź się w garść. Przestań się nad sobą użalać. I już. I zamiast pomocy zostaniesz wepchnięty w poczucie winy. Pomyślisz: Jestem niedojdą, która (bez powodu) użala się nad sobą.

Wiem, jak się otrząsnąć z marazmu. Co działa?

Oczywiście można skorzystać z pomocy specjalistów. W bardzo głębokich stanach wręcz potrzebny jest psychiatra lub psychoterapeuta. Czasem warto skorzystać z pomocy coacha, aby skuteczniej (szybciej) niektóre idee wcielić w życie. Ale można też skorzystać z gotowej recepty samodzielnie, w domu. Bez wmawiania sobie: jak ona nie zadziała w moim przypadku, to znaczy, że jestem beznadziejny. Może akurat moja recepta będzie skuteczna w Twoim przypadku?

1. Przekonanie

Jak się zmierzyć z przekonaniem: nie dam rady? Zapisz to przekonanie w mocnej formie: nie ma sensu, abym próbował, bo na pewno nie dam rady. Potem się temu przyglądnij. Na pewno oznacza na 100%. Czy naprawdę uważasz, że nie masz nawet jednoprocentowej szansy na sukces? No, nie. A jak oceniasz swoje szanse? 5%, 10% może 20%? Czy teraz Twoje przekonanie nieco się zmieniło? A jak by ocenili Twoje szanse inni? Ja zwykle wyobrażam sobie 5 osób: 3 osoby, które za coś szanuję i z ich zdaniem się liczę, jednego przeciętniaka oraz jedną osobę, która mnie nie lubi. Zwykle po takim wyobrażeniu zauważam, że świat ocenia moje szanse wyżej niż ja. To wpływa trochę na moje przekonanie co do własnych możliwości. Nie jest już takie restrykcyjne jak na początku. Ale nie udaję, że zmieniło się diametralnie. Staję w prawdzie. Nadal uważam, że mam małe szanse.

2. Jak się otrząsnąć z marazmu? Nastawienie

Przyglądam się stwierdzeniu: nie ma sensu abym. Ale dlaczego nie ma sensu? Co mam do stracenia? Wiarę w siebie? Przecież właśnie sobie mówię, że nie mam wiary w siebie. Chyba nie można mieć wiary mniejszej od zera? Aha. Więc jednak jakąś wiarę w siebie mam. Małą. A mogę mieć jeszcze mniejszą. To fakt. Ale mogę też mieć większą: jeśli uda mi się osiągnąć sukces. Ale przecież oceniam prawdopodobieństwo sukcesu na mniej niż 50%. Więc większe szanse, że stracę niż zyskam. Teoretycznie tak.

Ale możesz potraktować to jak grę w totolotka. Jeśli nic nie wygrasz: nic się nie zmienia (to co wydałeś to przecież żadna strata). Braku wygranej nie przeżywasz jako porażki, prawda? Szanse są małe. Ale jednak czasem ktoś wygrywa. Nie zawsze 20 milionów. Czasem 5000, czasem 50 złotych. A jednak niektórzy wygrywają. Jest jeden pewnik: ci, którzy nie grają, nie mają żadnych szans na wygraną. Uświadom sobie: szanse na pokonanie marazmu są wielokrotnie wyższe niż wygrana w totka.

3. Świat zewnętrzny

Na początek postaw sobie malutki cel: obserwacja pozytywnych aspektów zmian w świecie zewnętrznym. Jest cieplej. Ptaki śpiewają. Dzień jest dłuższy. Ktoś się do Ciebie uśmiechnął. Kierowca autobusu na Ciebie poczekał. Zauważ małe rzeczy. Na nich się skoncentruj. Nie drąż przykrych doświadczeń. Ale przechodź nad nimi do porządku dziennego: ot, zdarzyło się. Do przyjemnych wrażeń: wracaj często.

4. Jak się otrząsnąć z marazmu? Małe kroki

Nie rzucaj się do razu na wielkie zmiany. Zacznij od czegoś małego. Czegoś, w co wierzysz, że jesteś w stanie zrobić. Ale czegoś, co poruszy wyjście z marazmu. Wybierz coś, co lubisz. Np. raz w tygodniu wyjście na basen. Jak Ci się spodoba, może będziesz miał ochotę drugi raz tam iść. Ale rozlicz się z jednego razu:) To rozliczenie może pokazać wykonanie planu w 200% (a nawet w 300%, gdy pójdziesz na basen jeszcze kolejny raz). Przecież takie postępy dodają pewności siebie i motywują do dalszej walki.

Uwaga: Nie popadnij w huraoptymizm, gdy idzie dobrze. Nie dorzucaj sobie od razu kilku trudnych rzeczy. Ale też nie spoczywaj na laurach. Wracaj do swojego przekonania i je modyfikuj. Następnie dorzuć kolejną rzecz. I kolejną.

5. Oczekuj postępu nie ideału

Odnotowuj swoje sukcesy i świętuj je. Nagradzaj siebie. Nie przejmuj się porażkami. Niech porażki nie sprawią, że zrezygnujesz. Ot, miałeś trudniejszy tydzień. Upadłeś. Ale wstajesz i walczysz dalej. Jeszcze nie wiadomo, kto wygra. Będzie wiadomo tylko wtedy, gdy się poddasz. Ale Ty się nie poddajesz!

Gdy już jedna mała rzecz się utrwali: dodaj następną. Może trochę większą. Potem jeszcze kolejną. W rezultacie (krok po kroku) wyjdziesz z marazmu małymi krokami. Uwaga na wewnętrznego krytyka, który będzie Ci wmawiał, że to za mało, za wolno, lepiej nic nie rób.

Życzę Ci powodzenia. Trzymam za Ciebie kciuki!

Komentarze

  1. Doznałam takiego stanu. Dotyczył mojego miejsca pracy. I postanowiłam coś zmienić żeby z tego stanu wyjść.

    Zmieniam miejsce pracy. Czas poznać nowych ludzi i poszerzyć wiedzę. I zdobyć nowe umiejętności. To zawsze dawało mi dużo satysfakcji☺️

    Pozdrawiam

    1. Dziękuję za ten komentarz. Mam nadzieję, że będzie inspirujący i wzmacniający dla innych, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji.

      Trzymam za Ciebie kciuki😊

    1. Marku,

      dziękuję za to, że dzielisz się swoją opinią. Ja jej akurat nie podzielam (chodzi mi o słowo 'tylko’), bo
      – nie każdy psycholog i nie zawsze pomaga
      – czy potrzebna jest wizyta u psychologa (terapeuty?), czy u psychiatry, to zależy do wielu czynników
      – uważam, że 'w początkowym stadium marazmu’ można pomóc sobie samemu bez wsparcia specjalisty.

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *