Trwanie

Trwanie

Poprzez trwanie rozumiem stan, w którym nic się nie zmienia. Nie zdarza się nic nowego, nie zostają podjęte żadne próby zmiany aktualnej sytuacji. Piszę też o sytuacji, która nie jest uciążliwa czy bolesna. W przeciwnym wypadku starałbyś się ją zmienić.

Owszem jest pewna uciążliwość, lekki ból. Poczucie zmarnowanego czasu. Kiedy trwasz, to stoisz w miejscu. A jeśli stoisz w miejscu, to znaczy, że się nie rozwijasz. A więc marnujesz czas. Też tak uważasz? Czytaj dalej.

Tobie taka sytuacja nigdy się nie przytrafi? Nie czytaj dalej, jeśli masz na to gwarancję:).

Obiektywne spojrzenie na trwanie

Obiektywne, gdyż ignorujące wewnętrznego krytyka, który zawsze potrafi wykazać, że to, co robisz, jest złe. Gdy ciężko pracujesz, robisz źle, bo pozbawiasz się odpoczynku. Gdy odpoczywasz, robisz źle, bo przecież jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. To klasyka. Jeśli będziesz ulegał swojemu wewnętrznemu krytykowi, to zawsze będziesz z siebie niezadowolony. O wewnętrznym krytyku już trochę napisałem: Problem z gremlinem oraz Wewnętrzny krytyk.

A zatem, kiedy nic nie zmieniasz, trwasz. Co Ci to daje?

  1. Masz chwilę na oddech. Nie musisz nad niczym szczególnie się zmóżdżać ani wysilać.
  2. Utrwalasz to, co już osiągnąłeś. Gdybyś pędził za następnym celem, mógłbyś utracić to, co już osiągnąłeś.
  3. Możesz się rozejrzeć, zastanowić. Sprawdzić, czy nadal chcesz iść w tę samą stronę. A nawet jeśli nadal chcesz podążać w tę stronę co dotąd, to czy nie możesz tego robić inną drogą niż dotychczas.
  4. Masz czas na odpoczynek. Na rzeczy, które dotąd odkładałeś, na które nie miałeś czasu.

Zagrożenia

Pomijasz wewnętrznego krytyka, który będzie Ci wmawiał, że każda sekunda spędzona na trwaniu to strata czasu. Oczywiście, gdybyś ciągle pędził, to Twój krytyk będzie Cię przekonywał, że biegasz bez sensu, bo nawet się nie zastanawiasz, w którą stronę powinieneś biec.

Prawdziwym zagrożeniem jest to, że w takim trwaniu będziesz trwał. Dłużej niżbyś chciał. Że się rozleniwisz i będzie Ci trudno zmobilizować się do kolejnego kroku. Albo, że Ci się ten stan spodoba.

Zastanów się teraz, które z powyższych zagrożeń bardziej Cię przeraża. A teraz odpowiedz sobie na pytanie, co powoduje, że taka perspektywa Cię przeraża?

W moim przypadku bardziej boję się rozleniwienia. A to dlatego, że mogę wtedy przestać trwać, a zacząć się cofać. Zacznę odkładać różne sprawy na później. Na początku tylko te, które nie są pilne. Potem również te pilne. I ostatecznie zacznę zawalać rzeczy, których (w moim systemie wartości) zawalać nie wolno. A jeśli ktoś je zawala, to jest osobą, którą ja nisko cenię. Innymi słowy, boję się, że utracę do siebie szacunek.

Jak się bronić przed zagrożeniami?

Ja należę do osób, które mają taki wewnętrzny mechanizm, że po okresie trwania nabierają wielkiej ochoty na działanie. I wtedy zabierają się za kolejny duży temat, nad którym będą pracować. A gdyby ten mechanizm nie zadziałał? Polecam Ci mój osobisty sprawdzian, czyli listę zadań. Jeśli liczba zadań, które są na Twojej liście, ciągle rośnie i nic z niej nie wykreślasz, to znaczy, że chyba powinieneś za któreś z nich się wziąć. Może na początek za jakieś mniejsze. I często nawet w okresie trwania jakieś pomniejsze zadania ze swojej listy wykonuj. Może z nudów, czasem z chęci podniesienia sobie nastroju, poprzez zrobienie czegoś, co np. odkładasz od 2 lat, bo nie było takie znowu ważne, ale za to nudne:).

A jeśli zdarzy się, że taki stan Ci się spodoba? Będziesz zachwycony, że nareszcie dotarłeś do punktu, gdy już nic nie musisz. A zawsze o tym marzyłeś:).

A jak Ty reagujesz na sytuację trwania? Jak się z tym czujesz? Godzisz się z tym? A jak z tego stanu wychodzisz? Buntujesz się i rzucasz w kolejny projekt? Przeczekujesz?

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *