Wewnętrzny krytyk

Wewnętrzny krytyk

Miewasz wątpliwości przy podejmowaniu trudnych decyzji? Prawdopodobnie tak. Skąd się one biorą? Pewnie wewnętrzny krytyk Ci je podsuwa. Np. ze strachu przed porażką, czyli przed popełnieniem błędu lub ze strachu przed ośmieszeniem. Jednak zazwyczaj prawdziwe podłoże to lęk, opór, przed zmianą jako taką. Często wolisz żyć w znanym (choć nieidealnym) świecie niż ryzykować, że będzie Ci jeszcze gorzej. Nawet wtedy, gdy zmiana ma prowadzić do tego, że będzie Ci lepiej: istnieje ryzyko, iż w rezultacie będzie jeszcze gorzej. A często właśnie bywa gorzej w czasie wdrażania zmiany.

Brzmi znajomo? Witaj w gronie tych, którzy już wiedzą o jednym z mechanizmów, których używa wewnętrzny krytyk.

Skąd się bierze wewnętrzny krytyk? Z instynktu samozachowawczego 🙂 Ale nie tylko. To często przedłużenie krytyki, którą słyszałeś od ważnych dla Ciebie osób. Np. w dzieciństwie, gdy nie byłeś odporny na krytykę.

Jaki wpływ na Twoje funkcjonowanie ma wewnętrzny krytyk?

Chroni przed ryzykownymi decyzjami. Ale kto ocenia czy te decyzje są zbyt ryzykowne? Tenże wewnętrzny krytyk. To takie błędne koło.

Wyobrażasz sobie życie, w którym nigdy nie podejmujesz nawet najmniejszego ryzyka? Byłoby straszne, prawda?

Jeśli nie panujesz nad wewnętrznym krytykiem, to dąży on do tego, żeby nie podejmować żadnego ryzyka. Zachować status quo. Brzmi interesująco dla tych, którzy osiągnęli wewnętrzny spokój i szczęście (czyżby dokonali tego, nigdy nie ryzykując?). Ale dla zwykłych śmiertelników, których różne rzeczy uwierają? Nie brzmi najciekawiej. Zobacz też: Jesteś marionetką.

Co robić, gdy wewnętrzny krytyk atakuje?

Jest kilka metod. Problem w tym, że nie każdy sposób każdemu pomoże. Ale każdego warto spróbować. W rezultacie znajdziesz ten, który Ci posłuży.

Jeśli Twój wewnętrzny krytyk trochę się przeraził, że możesz go poskromić, to mógł Ci podsunąć myśl no właśnie, przecież wiadomo, że u mnie nic nie zadziała. Nie poddawaj się tej myśli. Są spore szanse, że jednak coś zadziała. Ale trzeba podjąć ryzyko 🙂 próbowania.

1.      Zlekceważ krytykę rób swoje

Możesz (naprawdę!) po prostu zignorować krytykę i robić to, co zamierzyłeś, nie przejmując się wywodami wewnętrznego krytyka.

2.      Przeprowadzaj zmianę małymi krokami

Jeśli metoda pierwsza zbyt Cię przeraża: bo może jest ziarnko prawdy w tym, co słyszę w ramach krytyki wewnętrznej? Nie rezygnuj. Ale podziel zmianę na małe kroki. I zaryzykuj zrobienie pierwszego z nich. Potem zrobisz przegląd, czy możesz wykonać następny krok. Itd. Aż do osiągnięcia ostatecznego celu.

3.      Spersonalizuj wewnętrznego krytyka

Duża część potęgi wewnętrznego krytyka wynika z przekonania, że są to Twoje własne myśli. Jeśli spersonalizujesz jego głos, może nawet narysujesz, jak wygląda Twój gremlin, będzie Ci łatwiej opierać się jego sugestiom.

4.      Ćwicz z kimś, kto będzie odgrywał Twojego wewnętrznego krytyka

Jeśli nauczysz kogoś, w jaki sposób Twój gremlin Cię krytykuje: to ten ktoś może odgrywać jego rolę. To daje Ci możliwość wypracowania najskuteczniej techniki radzenia sobie z krytyką. Jest to sposób praktykowany w czasie coachingu. Dobry coach świetnie sobie radzi z udawaniem gremlina, a Ty sprawdzasz, jaki sposób w Twoim przypadku przynosi najlepsze rezultaty.

A jakie są to techniki?

  • z pozycji rozumu

Wysłuchujesz argumentów krytyka i racjonalnie argumentując, adresujesz wszystkie obawy.

  • z pozycji siły

Odrzucasz krytykę całkowicie. Nie zgadzasz się, żeby ktoś inny mówił Ci co, jaki i kiedy masz robić.

  • z pozycji serca

Adresujesz dobre chęci gremlina. Jednak zwracasz też uwagę na to, jakie szkody przynosi taka krytyka.

A Ty jak radzisz sobie ze swoim wewnętrznym krytykiem? Często go poskramiasz? Jeśli nie, może spróbujesz jednego z podanych powyżej sposobów? Uwaga: samo poznanie technik nie wystarcza. Trzeba je jeszcze stosować w życiu. Patrz: Problem z gremlinem.

Jest świetna książka opisująca w szczegółach, jak funkcjonuje wewnętrzny krytyk (gremlin), jakie są główne podgatunki gremlinów 🙂 i jak sobie z nimi radzić: Rick Carson Poskramianie swojego gremlina.

Komentarze

  1. Niekiedy sytuacja jest taka, że oprócz wewnętrznego samokrytyka jest jeszcze otoczenie, które dokłada swoją krytykę.

    Trzeba być bardzo silnym i zidentyfikować obszary, w których jesteśmy dobrzy. To tak na prawdę jest podstawa, na której buduje się samoocenę takiej osoby.
    Do tego też coach jest świetną osobą. Ważne, jest to, że przez swoją ,neutralność będzie nas oceniał faktycznie obiektywnie. A to ważne w takiej sytuacji.

  2. Po przeczytaniu i przemyśleniu.

    Ja zawsze wybieram pozycję siły. To co myślę, to mówię.

  3. Wewnętrzny krytyk.

    Nigdy przedtem nie zastanawiałam się nad tym dogłębnie. A teraz czuję, że zawsze coś takiego we mnie jest. I czasem nazywam to przeczuciem. Teraz widzę jaśniej, że w niektórych wypadkach powinnam była słuchać tego głosu wewnętrznego krytyka, ale czasem podjęłam ryzyko. I szłam na całość.

    Tak właśnie stało się ostatnio ze stresem, o którym już chyba cały świat wie, jak zostałam skrzywdzona.
    Teraz widzę, że ktoś w środku mówił mi, abym nie podjęła się zadania (wyzwania), bo będą inne nieprzyjemne skutki. Wewnętrzy głos mówi mi 'Uważaj’. A ja pomyślałam, że ryzyko prawie żadne, bo przecież potrafię wykonać zamówienie.

    Teraz widzę, że wewnętrzny głos miał rację. Moje przeczucie się spełniło. Stało się to, czego się obawiałam. I teraz jestem na siebie zła. Wynikiem tego jest, że czuję się skrzywdzona i bezsilna. Reakcja osoby, która mnie zraniła, nie była oczekiwana. Ale stało się to, czego się obawiałam.

    Dostałam nauczkę. Myślę, że to właściwie dobrze się stało. Bo teraz widzę dwie strony medalu i jak, na przyszłość, takich sytuacji mogę uniknąć. Nie jestem w stanie przewidzieć, że nie będę miała takiej samej sytuacji. Ale myślę, że odpowiednia komunikacja z osobą (klientką) w sposób jak to mówią 'kotko i węzłowato’ może oszczędzić, mi i Jej, przykrości.

    Obie jesteśmy zranione. A nie oto w sumie chodziło. Ja uważam, że postąpiłam najlepiej jak mogłam. I nie widzę żadnej winy po mojej stronie. Ale ten krytyk w środku mówi, że nie zrozumiałam jak odebrała końcowy wynik moja klientka.

    Nie mogę kogoś zmienić. Ale nie chcę też i zranić. Widzę winę: i w moim postepowaniu, i czego mogłam uniknąć na przyszłość. Nie chcę palić za sobą mostów. Ale czasem, pomimo usilnych starań i bycia miłą osobą, niektórzy i tak przejdą po mnie, jak po wycieraczce. Zastosowanie ćwiczeń, jak tego uniknąć, może doprowadzić do porozumienia się z moim wewnętrznym krytykiem. I uzyskanie wewnętrznego spokoju.

    Myślę, że będę mogła inaczej spojrzeć na wiele spraw: z perspektywy klienta i mojej.
    Taki klient jakiego właśnie miałam, nie zdarza się, na szczęście, zbyt często. Ale kiedy zapuka do drzwi nie od razu POKAZUJE SWOJE INTENCJE.

    1. Aniu,

      Dziękuję za komentarz.
      Mam wrażenie (mogę się mylić), że zatarłaś granicę między głosem zdrowego rozsądku, a głosem wewnętrznego krytyka.

      Odróżnianie tych dwóch głosów to jeden z największych problemów (Problem z gremlinem). Ale, gdy już się je odróżni, to sprawa jest oczywista.

      Zdrowy rozsądek: słucham i się stosuję.
      Wewnętrzny krytyk: odrzucam.

      Pozdrawiam

      Krzysztof

  4. Krytykuj przyjaciela w cztery oczy, a chwal zawsze przy swiadkach i podwladnych. Leonardo da Vinci & Tm.

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *