Emocje, cz. 3

Emocje cz. 3
Właśnie. Wszystkie te techniki może nawet i jakoś pomagają, ale tylko wtedy, gdy jeszcze emocje nie wzięły góry.  Gdy emocje już się rozszaleją: najczęściej działa jakiś automatyczny (atawistyczny?) mechanizm obronno-atakujący. Ucieczka albo atak.

Kiedy dojdzie do takiego wysokiego poziomu emocji: nie ma czasu na intelektualne analizy i trzeba działać. Nasi przodkowie, którzy w takich chwilach zabierali się za rozmyślania, wyginęli. Ci walący maczugą na wszelki wypadek, przeżyli.

Ten problem dotyczy wszystkich. Ale dlaczego nie wszyscy reagują tak samo gwałtownie? Niektórzy mają naturalnie wyższy próg wyzwalania: gwałtowne reakcje zdarzają się im rzadziej (lub wcale). Inni mogli mieć dobre wzorce w rodzicach: wychodzące poza reakcje uciekaj lub atakuj. Jeszcze inni nauczyli się obserwować swój poziom emocji i reagować, zanim emocje wezmą górę. Nazywa się to rozpoznawaniem wyzwalacza (trygera). O tym jeszcze napiszę.

Technika punktu odniesienia

Gdy pierwszy atak już minie (odruchową reakcję mamy już za sobą) możemy ponownie uruchomić szare komórki. Warto pamiętać, że co się stało, to się nie odstanie. I skupić się w takim momencie na ocenie obecnego poziomu własnych emocji. Zazwyczaj wcale nie obniża się on tak wyraźnie zaraz po pierwszym ataku. A w sytuacji stłumienia (czasem też taką technikę automatyczną stosujemy, bo np. rodzice zabraniali nam okazywać czynnie swoje emocje) poziom emocji jest cały czas wysoki i grozi wybuchem przy najbliższej (nawet bardzo błahej) okazji.

Uwaga poboczna. Techniki tłumienia emocji nie poleca się, jako że (na dłuższą metę) albo kończy się wybuchem nagromadzonej frustracji, albo prowadzi do choroby psychosomatycznej. Jeśli nastąpi wybuch, to jest nieadekwatny do ostatniego wydarzenia i (najczęściej) całkowicie zaskakujący dla otoczenia. Jego siła jest też znacznie większa niż siła wielu reakcji natychmiastowych.

Zatem: coś Cię ogromnie zdenerwowało, jakoś zareagowałeś (lub reakcję stłumiłeś). I co teraz?

a) przyznajesz się, że jesteś zdenerwowany

Na pytanie: Co się stało? Nie odpowiadasz odruchowo: Nic mi nie jest! Dobrze jest (nawet bez pytania) poinformować otoczenie: Jestem bardzo zdenerwowany. Otoczenie najczęściej weźmie wtedy poprawkę na Twój stan emocjonalnynie dolewa oliwy do ognia.

b) oceniasz swój poziom emocji

A więc jesteś zdenerwowany. Jak bardzo, np. w skali od 0-10? Na 8? Przyjmij to. Nie tłumacz też sam sobie, że nie ma się czym denerwować. Przeciwnie: uświadom sobie jakie wydarzenie spowodowało taki wzrost emocji.

c) porównaj ten poziom z końcem swojej skali

Aha, więc jesteś zdenerwowany na 8. A jak wygląda koniec Twojej skali? Kiedy byłbyś tak zdenerwowany, że bardziej się nie da. Co musiałoby się zdarzyć? Jakieś nieszczęście. Takie, że większego już nie jesteś sobie w stanie wyobrazić. Stwórz listę nieszczęść: od największego do wyobrażenia, do nieco mniejszych., np. nieszczęście klasy A: 8, klasy B: 9, klasy C: 10.

Teraz wróć do wydarzenia, które przed chwilą spowodowało Twoje wzburzenie. Do której kategorii ono należy? Najczęstsza odpowiedź brzmi: Do żadnej. Zwykle takie zdarzenie okazuje się nieistotnym. Zatem Twoja ocena poziomu emocji była emocjonalna, a nie racjonalna. Co z tego? To, że teraz te emocje opadają i wycenisz je bardziej obiektywnie.

d) porównaj swoją wycenę z jakimś standardowym wydarzeniem

Np. oceń poziom zdenerwowania w przypadku utraty portfela. Ile to w Twojej skali? W portfelu były dokumenty, karty kredytowe? Jaki to poziom zdenerwowania u Ciebie? Poziom 45? Inny?

W tym miejscu wróć do tego, co się stało przed chwilą. Czy było to wydarzenie istotniejsze od utraty portfela? Najczęściej stwierdzisz, że nie. Dokonaj ponownej oceny swojego zdenerwowania. I emocje faktycznie ponownie opadają.

Uważasz, że są to teoretyczne rozważania bez żadnego zastosowania w praktyce? Masz prawo do swojego przekonania. A próbowałeś którejkolwiek metody? Tak i się nie udało? Może napisz w komentarzu o swoim niepowodzeniu. A nuż znajdzie się na to jakaś rada?

PS. Jeśli cykl o emocjach Cię zainteresował, to tu znajdziesz linki do poprzednich dwóch tekstów: Emocje, cz.1Emocje, cz.2.

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *