Jak reagować na agresję?

Jak reagować na agresję

Jak reagować na agresję? Większą agresją! To dość częsta wizja (niekoniecznie wdrażana w praktyce w życie) skutecznego przeciwstawiana się agresji. Jeśli mam do czynienia z agresją fizyczną zagrażającą mojemu (lub moich bliskich) zdrowiu czy życiu: rzeczywiście wzbudzenie w sobie jeszcze większej agresji może być skuteczną bronią. O sile agresji napisałem już kiedyś odrębny tekst: Siła agresji.

A jak reagować na agresję w sytuacji, gdy moje (lub moich bliskich) zdrowie nie jest bezpośrednio zagrożone? W dodatku, gdy agresor ma zdecydowaną przewagę (np. broń)? Wtedy stawianie na większą agresję może przynieść więcej szkody niż pożytku. Jeśli napada mnie bandzior z pistoletem i (ze sporej odległości) żąda oddania portfela? Chyba nie warto, żebym ryzykował.

Jednak dzisiaj nie będziemy się zajmować sytuacją, gdy już doszło do fizycznej agresji, czy też do napadu z zagrożeniem użycia fizycznej agresji.

Jak reagować na agresję? Problem

Nie chodzi mi o przemoc fizyczną lub rozpętaną już furię napastnika. Przyjrzymy się sytuacji, gdy agresja u drugiej osoby już się zrodziła (albo przynajmniej nam się tak wydaje), ale jeszcze nie wzrosła do poziomu przemocy fizycznej.

Np. ktoś zaczepia Ciebie (lub kogoś innego) słownie, nie szanuje Twojej przestrzeni: staje zbyt blisko. Albo narusza ciszę: wydziera się w Twojej obecności. Ewentualnie, zapala papierosa w miejscu niedozwolonym. Tak, wszystko to są przejawy agresji, czyli braku poszanowania praw innych osób.

Uwaga: Czasem taka agresja nie jest zamierzona. Ktoś się po prostu zbyt rozemocjonował i dlatego głośno krzyczy. Inny stanął tak blisko Ciebie, bo dla niego to nie jest problem. Ktoś inny zapalił papierosa, bo Cię nie zauważył (lub nie zauważył znaku zakazu palenia papierosów). I taką możliwość należy wziąć pod uwagę. W przeciwnym razie sami możemy się stać agresorami.

Nie wiesz, jak reagować na agresję? To na pewno nie zadziała.

W powyżej opisanych sytuacjach nie sprawdzą się zbyt dobrze trzy naturalne (patrz: Chcesz być jaszczurką?) sposoby reakcji:

  1. Atak.

Przez nieprzemyślany i przedwczesny atak (wszystko jedno, czy słowny, czy fizyczny): sam staję się agresorem. Przecież ten ktoś (kogo uznałem za agresora) mógł się zachować w ten, a nie inny sposób, chociażby przez roztargnienie, a nie dlatego, że był agresywny (nie szanował praw innych).

  1. Ucieczka.

Klasyczne schowanie głowy w piasek (to też rodzaj ucieczki) jest nieskuteczne, ponieważ w żaden sposób nie wpłynie na zachowanie agresora. Może nawet pogorszyć sytuację. Często taki brak reakcji rozzuchwala agresora, który pozwala sobie na coraz więcej.

  1. Podlizywanie się.

Jest to jedna z klasycznych strategii (często stosowanych nieświadomie), która kiedyś była zastygnięciem bez ruchu (mnie tu nie ma), a która polega na okazywaniu zrozumienia dla zachowania danej osoby. Np. typowe: upił się, więc się tak zachowuje. To, że ktoś się upił, nie upoważnia go do krzywdzenia innych. Podlizywanie się jest chyba gorsze od ucieczki, bo daje wyraźnie przyzwolenie na obecne zachowanie i mocniej rozzuchwala do eskalacji.

Uwaga: Jeśli masz typowy dla siebie sposób reagowania w takiej sytuacji: to sprawdź uważnie, czy nie jest on przypadkiem odmianą jednego z powyżej opisanych, naturalnych odruchów.

Co jest skuteczne?

Oczywiście trzeba dodać, że mam wygórowane oczekiwania wobec swojej reakcji. Nie chcę dopuścić do niepotrzebnej eskalacji agresji, ale też jasno chcę zaprotestować przeciwko obecnemu zachowaniu.

Skuteczne (zgodnie z podaną powyżej definicją) jest zachowanie asertywne (patrz: Asertywność), czyli jasne i zdecydowane wypowiedzenie swojej opinii i wyraźne postawienie granicy.

Np. mówię do przeklinającego: Proszę nie używać w miejscu publicznym słów powszechnie uważanych za wulgarne. I najczęściej to skutkuje. Oczywiście istotne jest to, jaką mam przy tym postawę. Nie szepczę cichutko: uprzejmie proszę, ale też nie napadam wulgarnie: Ty chamie, zamknij mordę, bo ja ci ją zamknę.

Jak reagować na agresję? Przestroga

Rzecz dzieje się w centrum Londynu. Budka telefoniczna, a w niej młody chłopak wrzeszczy na dziewczynę. Dziewczyna aż się kuli ze strachu. Mnóstwo ludzi przechodzi obok: nikt nie reaguje. Podchodzę do tej budki, otwieram drzwi i mówię spokojnie: Can I help you? Wtedy młodzieniec, jak nie ryknie w moją stronę: WHAT?! Aż się cofnąłem. I już byłem na straconej pozycji. Ale moje zachowanie przynajmniej sprowokowało jeszcze jedną osobę do reakcji. Ta kobieta też podeszła do budki i zaczęła młodzieńca uspokajać. W dodatku skutecznie. Oczywiście, popełniłem błąd swoją zbyt delikatną postawą. Należało otworzyć te drzwi i wrzasnąć: STOP IT NOW! OR I WILL CALL THE POLICE. A jednak sprawa zakończyła się pomyślnie. Morał? Trzeba się adekwatnie przygotować do interwencji. Drugi morał? Jeśli w jakiś sposób zapoczątkujesz reakcję, jest duża szansa, że ktoś inny pomoże.

Skąd wiadomo, że ta metoda jest skuteczna? Czy opieram to tylko na swoich doświadczeniach? Nie. Prawdziwym dowodem jest akcja, którą w Nowym Jorku przeprowadził burmistrz Rudolph Giuliani. Jak proponował reagować na agresję Giuliani? Zaproponował podejście wybite okno, które oznaczało brak przyzwolenia nawet na najdrobniejsze wykroczenia. Jak powiedział Giuliani (tłumaczenie moje): Oczywiście, że morderstwo i graffiti to dwa przestępstwa, które dzieli przepaść. Jednak są one częścią tego samego continuum i klimat, który toleruje jedno, zwiększa szanse na tolerowanie drugiego. Stosując takie podejście, Giuliani pod koniec XX wieku doprowadził w Nowym Jorku do spadku przestępczości związanej z agresją o ponad 56% (w tym czasie w całym USA nastąpił spadek o 28%). W Stanach Zjednoczonych liczba przestępstw związanych z zaborem mienia spadła wtedy o 26%, a w Nowym Jorku o 65%. Więcej szczegółów (łącznie z wątpliwościami na ten temat) znajdziesz na stronie: What reduced Crime in New York City.

O czym jeszcze warto pamiętać?

Trzeba się oduczyć reagowania automatycznego, a to najczęściej jest dość trudne. Napisałem o tym więcej w tekście o nieco przewrotnym tytule: To jest proste, gdyż sama zasada jest prosta. Trudniejsze jest wdrożenie jej w codzienność.

Oczywiście, że kiedy już opanowałem pierwszy odruch i przemyślałem, co chcę zrobić: to potrzebuję jeszcze opanować swój strach, iż moją uwagą zwiększę agresję osoby, do której się zwróciłem. W dodatku agresja (ta, która przedtem mogła być skierowana do wszystkich) teraz może się skierować wyłącznie do mnie. Jeśli masz takie obawy, zajrzyj do tekstu Asertywność, gdzie bliżej zajmuję się konsekwencjami braku reakcji. Ale też podaję przykłady z własnego doświadczenia, gdy zdecydowałem się zareagować. Postawa nie będę się wtrącał, nie tylko oznacza pewne istotne braki w zakresie pewności siebie (odwagi), ale też najczęściej osąd związany z postawą innych osób: nikt mi nie pomoże.

Namawiam Cię (na początek) do podjęcia decyzji, że będziesz reagować. Oczywiście, nie zawsze, nie w każdej sytuacji. Ja też często nie reaguję, gdy mija mnie rozwrzeszczana banda młodych łysoli. Najpierw decyzja: potem wdrożenie. Zgoda?

Tym, którzy boją się swojej agresji, polecam tekst: Siła agresji.

Komentarze

  1. Agresje rodzi agresję, chyba, że widzę iż ktoś nie jest w stanie naprawdę mi zaszkodzić. Wtedy postępuję tak, aby załagodzić sytuację.

    Natomiast gorzej, jeżeli jest na odwrót i ktoś jest w stanie zrobić mi krzywdę. Unikam takich ludzi, ale zazwyczaj trudno mi zapomnieć takie zachowania w moim kierunku. Przez to niepotrzebnie często wpadam w złość, mam ochotę się odegrać. Ale wiem, że to może być trudne. Nieraz mam myśli, by zabić takiego człowieka, rozwalając mu czaszkę młotkiem. Lecz znowu, nie chcę marnować swojego cennego dla mnie życia przez takich ludzi.

    Co robić jak odreagować taką złość?

    1. Dziękuję za komentarz.

      Za kluczowe uważam pytanie: 'jak odreagować złość?’ Ogromna większość z nas używa jednego z naturalnych sposobów 'nieradzenia’ sobie z cierpieniem. Napisałem o tym w tekście 6 sposobów na cierpienie. Rzecz jasna, te sposoby na dłuższą metę, przynoszą więcej szkody niż pożytku.

      Co ja rekomenduję? Techniki medytacyjne. Jedno z ćwiczeń opisałem w tekście emocje, cz. 2. To ćwiczenie nazwałem 'przygotowanie emocji do egzaminu’, gdyż bardzo dobrze redukuje stres przed wydarzeniem, o którym wiadomo kiedy nastąpi. Jednak, równie dobrze, można je wykorzystywać po stresującej sytuacji: aby wrócić do równowagi. Długofalowo, zalecam medytację jako regularną praktykę codzienną: prowadzi do podwyższenia nastroju (na stałe!) i budowanie większej wiary w siebie.

  2. A jeśli mój syn 19 letni jest w stosunku do mnie agresywny? Jak zareagować?

    Np. mamo jesteś głupia, jesteś śmieciem słyszysz? Albo wynoś się z domu, nienawidzę cię. Również: jak reagować, gdy mnie np. dziobie palcem albo macha pięściami przed twarzą?

    Kiedyś powiedziałam mu, że jak tak się będzie zachowywał to w końcu wezwę policję. To go rozjuszyło i usłyszałam, że konfidenci nie powinni żyć, itp. W końcu powiedziałam, że ma swój pokój i nie musi do mnie przychodzić żeby się wyżywać. Jakoś poszedł, a ja wyszłam się przejść.

    Jak reagować? Co mogłoby poskutkować? Czy ignorować zupełnie?

    1. Pani Anno,

      Dziękuję za zaufanie jakim mnie Pani obdarza zadając tego typu pytania.

      Nie mam 'złotej recepty’ na wszystkie przypadki. Czasem nawet idealne zachowanie jednej osoby, nie powoduje zmiany zachowania drugiej osoby. Co nie znaczy, że nie warto zachowywać się w sposób optymalny.

      Jestem przekonany, że ignorowanie agresji tylko rozzuchwala agresora. Innymi słowy, warto i trzeba reagować na każdy przejaw agresji. Rzecz jasna, reagować asertywnie, a nie agresywnie. Co to znaczy w praktyce? Jeśli syn mówi: 'mamo jesteś głupia, jesteś śmieciem słyszysz?’ radzę reagować od razu w stylu: 'Nie będę tolerować takiego zachowania wobec mnie. Uważam je za agresywne. Masz natychmiast przestać tak się do mnie zwracać’.

      Warto mieć przygotowaną restrykcję, o której można powiedzieć, jeśli padnie odpowiedź: 'A co mi zrobisz?’. Np. 'Przestanę Cię słuchać’ lub 'Nie będę Cię traktować jak syna’ albo 'Nie będę Cię więcej wspierać’. Kluczowe jest, aby tę restrykcję konsekwentnie wprowadzać w życie, jeśli syn nie zmieni swojego zachowania.

      I nie chodzi tu o to, aby go ukarać. Chodzi o to, aby chronić siebie.

      1. Dziękuję.

        Podobnie myślałam, choć nie byłam pewna. W końcu, nie jest to sytuacja, czy osoba, od której można odejść. Syn ma Zespół Aspergera, ale jest jednocześnie studentem. Poziom wiedzy i brak empatii to dwie rzeczy odrębne. Czekam aż załatwi sobie akademik.

        Pozdrawiam i dziękuję za cenną wskazówkę.

        1. Taka sytuacja.
          Dzisiaj wracam ze szkoły i czekając na autobus podchodzi dwójka młodzieży (wyglądali na 16-17lat) (ja mam 13) i staje trochę dalej ode mnie. Ja siedzę na ławce na samym końcu. Chłopak zaczyna mówić do dziewczyny: „hej wiesz, że ta laska jeździ ze mną do szkoły?”
          Mimo, że nigdy w życiu nie widziałam tego chłopaka na oczy, to dziewczyna mu uwierzyła. Zaczęła się śmiać i wypytywać czemu nigdy mi nie powiedział „siema”. A on na to do mnie „siema”. A ja nic nie odpowiedziałam, bo nawet nie byłam pewna, czy to do mnie. I bałam się kontaktu wzrokowego. (Przypomnę, że mam fobię przed ludźmi, takimi podejrzanymi na ulicy). I ta dziewczyna coś zaczęła mówić, że trzeba było żeby on usiadł obok mnie i się położył na mnie.
          Mi już strasznie zaczęło serce walić ze strachu. W końcu dziewczyna podchodzi, siada obok mnie i kładzie głowę na moim ramieniu, uciskając je. Chłopak stoi i się śmieje, a ja, ze łzami w oczach, nie wiem co zrobić. Na szczęście, na drugim końcu ławki siedziała moja mama i powiedziała żebym przyszła do niej.
          Dwójka osób zaczęła do niej coś mówić i się ze mnie nabijać. Gdyby nie mama, to bym tam chyba zemdlała.

          Co, jeśli kiedyś jeszcze kogoś takiego spotkam? Jeśli powiem żeby mnie nie dotykali, to czy to nie wzbudzi większej agresji?

          1. Karolino553,

            dziękuję, że podzieliłaś się tą historią.

            Po pierwsze, myślę, że kluczowe jest przyjrzenie się 'fobii przed ludźmi takimi podejrzanymi’.
            Sugeruję abyś porozmawiała o tym z Mamą i ewentualnie sprawdziła, czy nie pomogłaby Ci terapia. Dobry terapeuta powinien to obiektywnie ocenić. Może terapia nie jest potrzebna. Może chodzi tylko o sprawdzenie, kto w Twojej ocenie jest „podejrzany”. I skąd się takie oceny u Ciebie biorą. Ja tego nie potrafię ocenić.

            Po drugie, jeśli terapia nie jest Ci potrzebna, sugeruję zastosowanie reguły o jakiej piszę w artykule.

            „Skuteczne jest zachowanie asertywne, czyli jasne i zdecydowane wypowiedzenie swojej opinii i wyraźne postawienie granicy.

            Np. mówię do przeklinającego: Proszę nie używać w miejscu publicznym słów powszechnie uważanych za wulgarne.
            I najczęściej to skutkuje. Oczywiście istotne jest to, jaką mam przy tym postawę.
            Nie szepczę cichutko: uprzejmie proszę, ale też nie napadam wulgarnie: Ty chamie, zamknij mordę, bo ja ci ją zamknę.”

            Moje doświadczenie pokazuje, że jeśli agresor zwiększa w takiej sytuacji swoją agresję, to inne ludzie też reagują. Bo jasno powiedziałem, co mi się nie podoba. I to samo nie podoba się też innym osobom.
            Jeśli milczysz, gdy ktoś się do Ciebie przytula: inni ludzie myślą, że się znacie. Więc się nie będą wtrącać. W ten sposób odbierasz sobie szansę na to, że ktoś Ci pomoże.

            Pozdrawiam

            Krzysztof

  3. Dziś napadł na mnie słownie ojciec prawnego 10latka, który w sali kinowej przeszkadzał wszystkim dzieciom oglądać bajkę.

    Zwracały uwagę różne osoby. Ja również. Jednak zareagowałam mocniej, gdy dzieciaki zamiast siedzieć na fotelach położyły się na nich i moja 5 letnia córka musiała wąchać nieświeże stopy tego chłopca. Po skończonym seansie pojawił się ojciec chłopca i zaczął na mnie krzyczeć: że jeśli mam coś do jego syna to mam się zwracać do niego, bo wywarłam swoim zachowaniem presję na jego syna. Mimo wielokrotnie powtórzonych próśb żeby nie podnosił na mnie głosu (w przeciwnym razie uznam to za napaść i wezwę policję), mężczyzna nadal krzyczał. I zagroził, że będzie to robił nie tylko w stosunku do mnie, ale także do mojej córki.

    Ostatecznie, ja również podniosłam głos. I oznajmiła, że moje dziecko nie ma obowiązku wąchać stóp jego syna. I finalnie mężczyzna odszedł.

    Jednak skutek pozostał taki, że moje dziecko (zdenerwowane i wystraszone) pragnęło tylko jak najszybciej wyjechać ośrodka.

    Jak z taką agresja sobie radzić? Gdzie, ewidentnie, 'jaki ojciec taki syn’. Zaznaczę, że nie tylko moje dziecko doznało od tego chłopca przykrości. W innych okolicznościach, inni rodzice zwracali chłopcu uwagę. Skutek był taki, że chłopiec zawsze odpyskował. Nawet jeśli była to np. 'ogólnie potępia’. A przecież była to fizyczna napaść na 3-letnią dziewczynkę, w kulkowym basenie, gdzie razem z kolegą zrobili sobie z dziecka ruchomy cel.

    Co w takiej sytuacji? Jak reagować?

    1. Dzień dobry,

      dziękuję za komentarz.

      Gratuluję. Myślę, że zareagowała Pani tak jak należało. Że nie było to w 100% skuteczne? Na to nigdy nie ma gwarancji. Druga strona może zawsze pozostać na swoim stanowisku i nawet wzmóc intensywność swojego zachowania. I tu też zareagowała Pani podręcznikowo: gdy ojciec dziecka zaczął krzyczeć. Zagroziła Pani wezwaniem policji. Fachowo to się nazywa technika STOP.

      Czy można coś zrobić lepiej? Myślę, że można.
      Jeszcze na sali kinowej.
      Zapytać: 'Przepraszam, kto jest opiekunem tego chłopca?’ A gdy opiekun się zgłosi, poprosić: 'Proszę uspokoić dziecko. Zauważył Pan chyba, że przeszkadza wielu osobom.’ Jeśli to nie poskutkuje: 'Przepraszam, ale jestem zmuszona wezwać obsługę kina’ (technika STOP). I jeśli nic to nie zmieni: od razu wyjść (razem z córką) i tę obsługę kina wezwać.

      Po zakończeniu seansu.
      Zaraz po deklaracji 'Jeśli Pan nie przestanie, wezwę policję’. Wyciągnąć telefon i zadzwonić na policję.
      Generalnie, należy wcielać w życie swoje deklaracje z techniki STOP. Inaczej, najczęściej nic nie dają. A nawet prowokują agresora do eskalacji swojego zachowania.
      Inną opcją było głośne wezwanie obsługi kina np. 'Proszę kogoś z obsługi kina o pomoc, bo czuję się atakowana’. Np. omijając tego pana i udając się w stronę, gdzie znajduje się ktoś z obsługi kina.

      Wątek kulkowego basenu.
      Widzi Pani agresję, więc Pani reaguje. Podobnie jak w kinie. Najpierw uwaga do chłopców. Nie pomogło? Potem pytanie o opiekuna. Nikt się nie zgłosił? Następnie (technika STOP): 'Jeśli nie przestaniecie, wzywam obsługę’. Potem (razem z córką) wezwanie obsługi.

  4. Sytuacja następująca. Moja przyjaciółka wraz ze mną, wybrałyśmy się na spacer.
    Podszedł do nas chłopiec. Wyglądał na około jedenastoletniego. Wbił się między nasze splecione dłonie. Słuchał głośno muzyki, odwrócił się i pokazał obraźliwe znaki ruchami rąk.

    Zareagowałam agresywnie. Krzyknęłam o co mu chodzi, i czego chce. Podszedł do mnie i zaczął nam grozić, m.in. że nas zabije, że niedługo nie będę miała już koleżanki. Mówił również o tym, że jego siostra dokonała aktu kanibalizmu. A gdy koleżanka moja powiedziała, że jest dobrym dzieckiem, odgryzł się, że jest jedyną nadal żywą osobą, która to mówi. Śledził nas. Chodził obok nawet, gdy robiłyśmy zakupy. Obie byłyśmy zbyt zdezorientowane i przestraszone, aby normalnie rozmawiać. Nikt nie reagował mimo, że dzieciak zachowywał się dziwnie nawet w miejscu pełnym ludzi.

    Moja przyjaciółka w końcu krzyknęła na niego że, delikatnie mówiąc, ma stąd iść. Obserwował nas jeszcze przez drzewa. Chyba na końcu go zgubiłyśmy. Jednak nie mogę być w stu procentach pewna. Jak zareagować w takiej sytuacji? Wiem że wcześniej, kilka tygodni temu, innej dziewczynie groził jakiś niski chłopiec nożem, że ma mu oddać telefon.

    Proszę o jakąś podpowiedź, obawiam się mimo iż jest to dziecko. Za wszystkie odpowiedzi dziękuję.

    1. Karlo,

      Dziękuję za zaufanie. Mam trzy uwagi.
      1. Warto mieć świadomość, że gdy już pojawią się wysokie emocje trudno jest reagować racjonalnie, asertywnie. Wtedy najlepszą strategią jest oddalić się od 'agresora’. Jeśli 'agresor’ za mną podąża: szukam takiego miejsca żeby nie mógł tam pójść (a przynajmniej żeby było mu trudniej). Np. wsiadam do autobusu lub tramwaju, idę do czytelni (gdzie obowiązuje cisza), itp. Ewentualnie, szukam strażnika miejskiego lub policjanta żeby mu wskazać zachowanie 'agresora’.
      2. Jeśli emocje nie są jeszcze wysokie: jasno nazywam swoje emocje i wyrażam swoje oczekiwanie. Np. 'Irytują mnie Twoje gesty. Odejdź lub przestań się tak zachowywać’. To pozwala mi obniżyć emocje i daje szansę 'agresorowi’ żeby zachował się przyzwoicie. Więcej o tym w tekście: upuszczanie pary.
      3. Jeśli 'agresor’, w odpowiedzi, wzmacnia swoje zachowanie: stosuję technikę STOP. 'Jeśli nie przestaniesz: zrobię xxx’ Np. 'Wezwę strażnika, policjanta’. Kluczowe jest, aby potem swoją zapowiedź zrealizować w praktyce. Czyli poszukać strażnika lub policjanta. Więcej o tym sposobie napisałem w tekście: technika STOP.

      Mam nadzieję, że choć trochę pomogłem. W razie wątpliwości proszę o kontakt.

      Pozdrawiam

      Krzysztof

  5. Miałem dziś taką sytuację.

    Skręcając rowerem natrafiłem na osoby przechodzące w miejscu niedozwolonym, pomimo tego iż dosłownie 2/3 metry dalej było przejście. Grzecznie, kulturalnie zwróciłem uwagę. Postawy agresora nie spodziewałem się ani trochę. Automatycznie odwrócił się i podszedł do mnie wykrzykując mi prosto w twarz, cytuję: 'Ty gówniarzu jeden. Chcesz zaraz dostać wpi#&$ol? Nie będziesz mi zwracał uwagi. Jestem u siebie i mogę wszystko’.
    Gdy zsiadłem z roweru i chciałem zakończyć tę rozmowę (bo przecież nie będę się kłócić i zniżać do poziomu takiej osoby), napastnik (bo tak już chyba można go nazwać) zaczął skupiać swoją uwagę na moim koledze, który trzymał moją stronę i widział całe zajście od początku do końca. Gdy ja wraz z moim kolegą zeszliśmy z rowerów nagle mina pana zbladła. Uspokoił się i bardzo szybko oddalił się z kobietą.

    Po tej sytuacji nie do końca wiem jak się zachować. Mam 16 lat, a ten pan ok 60+. A jako iż trenuję sztuki walki nie chciałem za bardzo schodzić na stronę konfliktu fizycznego. Dlatego dałem się wyżyć panu słownie i odpuściłem. Rozmawiałem z rodzicami na ten temat. Ale nadal nie wiem, co mam zrobić w takiej sytuacji. Czy sprawę zgłosić na policję, czy dać sobie spokój?

    Co zrobić w takiej sytuacji? Czy zachowałem się odpowiednio? Czy może trzeba było to 'olać’ i mieć święty spokój? Co, gdyby on mnie uderzył, a ja nie wytrzymałbym i oddał? Jakie konsekwencje może ponieść osoba grożąc mi pięściami przed twarzą?

    1. Marcinie,

      Dziękuję za Twój komentarz/pytanie.

      Po pierwsze: gratuluję Ci. Wydaje mi się, że nie mogłeś zachować się lepiej.
      1. Zwróciłeś uwagę na niewłaściwe zachowanie.
      2. Zrobiłeś to spokojnie.
      3. Nie dałeś się sprowokować do pyskówki.
      4. Nie uciekłeś, ale zachowałeś się asertywnie po usłyszeniu groźby.
      I zebrałeś tergo owoce. Agresor odpuścił.

      Po drugie: nawet jeśli Ty zrobisz coś idealnie, nie ma gwarancji, że druga strona zachowa się z klasą. Jeśli komuś brakuje klasy, to nie Twoja wina.
      Jak widać przysłowie 'mądrość przychodzi z wiekiem’ nie zawsze ma zastosowanie. Czasem 'wiek przychodzi sam’.

      Co do zgłaszania sprawy na policję.
      Mam wrażenie, że zgłaszanie wyzwisk nic nie da. Co innego, gdy dojdzie do agresji fizycznej.
      Jeśli ktoś Cię próbuje uderzyć: masz prawo do obrony. W praktyce: musiałbyś najpierw przyjąć pierwszy cios, aby mieć prawo oddać. I Twoja obrona musi się zakończyć natychmiast po obezwładnieniu przeciwnika. Wszystko w ramach 'obrony koniecznej’. Jeśli uderzysz np. leżącego: to już jest przekroczenie 'obrony koniecznej’. I wtedy Ty stajesz się agresorem.
      Inna sprawa to późniejsze zeznania obu stron. Istnieje ryzyko, że agresor będzie Ciebie oskarżał. Warto mieć świadka. Najlepiej bezstronnego: Twój znajomy może nie wystarczyć w takiej sytuacji.

      Pozdrawiam Cię ciepło

      Krzysztof

  6. Mój konkubent wyzywa mnie, gdy mu się sprzeciwię od 'szmat’, 'pizd’. Używa też wielu innych wulgarnych słów.

    Powiedziałam mu, że zgłoszę to na policję. Nie boi się: robi to dalej.

    1. Pani Krystyno,

      Czy wprowadziła Pani w życie swoją zapowiedź? Skuteczność zapowiedzi, które potem nie są realizowane, jest zazwyczaj bliska zeru.
      Jeśli nie ma Pani zamiaru zastosować środka, którym pragnie Pani wpłynąć na konkubenta: lepiej tego nie zapowiadać. Proszę pomyśleć o takiej zapowiedzi, którą na pewno wprowadzi Pani w życie. Np. 'Jeśli nie przestaniesz używać takich określeń: wyjdę’. I, jeśli nic się nie zmieni, trzeba rzeczywiście wyjść.

      Przy okazji: Pani zapowiedź może być odebrana jako agresywna. 'Straszy’ Pani policją. To zwykle tylko zwiększa agresję.

      Mam nadzieję, że choć trochę pomogłem.

      Pozdrawiam

      Krzysztof

  7. Pomocy!

    Obostrzenia obostrzeniami, ale wchodzenia na plecy w sklepie nigdy nie tolerowałam! Stoję w kolejce przy kasie. Trzymam odległość od osoby przede mną. Za mną ktoś stoi na wyciągnięcie ręki: nie będę się czepiać, choć wiadomo.

    Nagle ta osoba wykłada towar na taśmę stając koło mnie, nad moim dzieckiem.
    Zwracam uwagę (myślę, że bez agresji, asertywnie, stanowczo): 'Proszę zachować odległość’.
    Ktoś: „Zachowuję 2 metry’.
    Ja: „Nie. To ja zachowuję 2 m w stosunku do tamtej Pani. a Pani do mnie nie”.
    I zaczyna się pyskówka. Ta osoba, że jasne, oczywiście, wyłożę rzeczy, a stoi koło mnie dalej. I taki olewający ton. No i jakaś mała kłótnia się zaczyna.

    Nie mogę olać, jak ktoś stoi mi na plecach, nad dzieckiem. A później wychodzę i czuję się winna, że może mogłam się od razu trochę przesunąć do przodu. Bo może za duży dystans utrzymywałam. Albo inaczej zwrócić uwagę(jak?!).

    I w ogóle: więcej winy widzę w sobie. Wstyd mi i liczę, że nigdy nie spotkam tego człowieka.

    1. Alicjo,

      Dziękuję za komentarz.
      Masz rację, Twoje emocje to Twój problem. Wchodzenie w pyskówkę jest bez sensu.

      Z drugiej strony: masz prawo się bronić. I oczekiwać, że inni będą respektowali Twoje prawa. Zwłaszcza, jeśli, to czego oczekujesz, jest usankcjonowanie prawnie.

      Co robić żeby nie wchodzić w pyskówkę? Odwołać się do tych, którzy powinni dopilnować przestrzegania prawa. W sklepie: do obsługi sklepu.
      'Bardzo przepraszam, czy Pan/Pani Kasjer/Sprzedawca też uważa, że odległość tej Pani ode mnie jest właściwa? Jeśli >>nie<<: proszę o interwencję, bo moja interwencja nie poskutkowała'.PozdrawiamKrzysztof

  8. A jak zareagować na agresję słowną osoby, która zaczyna mnie obrażać w grupie znajomych?

    Ni stąd ni zowąd zaczyna mówić jakieś rzeczy typu, nie szanuję Cię, wyzywa, prowokuje. Ciągle wbija jakieś szpileczki przy moich wypowiedziach? Ja zachowałem się tak: najpierw zignorowałem te nieprzychylne wypowiedzi w moją stronę. Następnie zacząłem jej zadawać pytania: czemu się tak zachowuje. A następnie dałem się sprowokować i również zacząłem taką osobę obrażać, wyzywać itp.

    Źle się z tym teraz czuję i wiem, że nie powinienem się tak zachować. Bardzo proszę o poradę: jak najlepiej reagować, gdy, po raz kolejny, ta osoba zacznie mnie atakować wśród znajomych?

    1. Panie Marcinie,

      Dziękuję za pytanie.
      Adekwatna reakcja zależy od tego jak jest relacja między Panem a prowokującą osobą. Nie bez znaczenia jest też to jak bardzo zależy Panu na opinii osób, które słuchały tej utarczki słownej.

      W opisanej sytuacji postąpił Pan tak samo jak agresor. Nic Pan nie zyskał w jego opinii. A opinie obserwatorów będą podzielone.

      W sytuacji najprostszej: agresor jest Panu obojętny, obserwatorzy również. Dałbym jedną szansę agresorowi: upuszczanie pary. Jeśli nie zadziała zastosowałbym technikę STOP (z ewentualnym wyjściem ze spotkania).

      Jeśli agresor jest dla Pan kimś ważnym, poprosiłbym go o spotkanie bez świadków, aby wyjaśnić o co mu naprawdę chodzi. Do tego spotkania odpowiednio bym się przygotował: kluczowa rozmowa. Jeśli odmówi: stosuję taktykę opisaną powyżej.

      Jeśli agresor jest nieważny, ale obserwatorzy ważni: komentuję krótko, że nie prowadzę rozmów na tym poziomie. 'Jeśli masz coś do mnie: porozmawiajmy, ale o faktach, a nie Twoich ocenach’. Gdy to nie skutkuje: oddalam się.

      Mam nadzieję, że coś wniosłem. W razie pytań: jestem do dyspozycji.

      Pozdrawiam

      Krzysztof

      1. Bardzo dziękuje Panu za odpowiedź.

        Wiem, że źle postąpiłem wdając się w gierki tego agresora, niepotrzebnie go obrażałem i się zagotowywałem.
        Niestety, jestem osobą dość zawziętą i jak ktoś mnie obraża i mnie atakuje, to zawsze (odkąd pamiętam, jak byłem dzieckiem) staram się tej osobie odpowiedzieć, oddać. Teraz jak mnie atakował słownie, wyzywał i przez dłuższy czas wbijał szpileczki chciałem nawet zrobić jakieś głupstwo typu: popchnąć go, oblać wodą itp. Wiem, że to nie świadczy dobrze o mojej inteligencji emocjonalnej, ale pojawiły się takie myśli w głowie.

        Opisana przeze mnie sytuacja dotyczy agresora, który jest nieważny dla mnie, ale obserwatorzy są ważni. Wykorzystam Pana rady i jak po raz kolejny zostanę zaatakowany słownie to spróbuję porozmawiać o faktach a nie o jego ocenach.

        A jak powinna przebiegać taka rozmowa o faktach, dążyć do jakiegoś załagodzenia sytuacji?

        Pozdrawiam

        1. Hej,

          mam podobny problem.

          Wczoraj, gdy weszłam do pokoju moja szefowa się wystraszyła. Bo 'za cicho weszłam’. To co usłyszałam bardzo mnie zszokowało.
          Powiedziała: 'Następnym razem dostaniesz w mordę’.

          To nie wszystko. Gdy rozmawia, patrzy na wszystkich, a mnie traktuje jak powietrze, ignoruje. Stwierdziła, że pracownicy się na mnie skarżą, bo za wolno pracuję.

          Myślę o zwolnieniu. Tylko, że w poprzedniej pracy było to samo.

          1. Dzień dobry,

            dziękuję za podzielenie się swoją historią na moim blogu.
            W Twojej wypowiedzi kluczowa wydaje mi się końcówka: 'w poprzednie pracy było to samo’.

            Nie znam Cię, a jednak odnoszę wrażenie, że gdy zmienisz pracę też 'będzie to samo’.
            Z jakiego powodu? Bo prawdopodobnie pozwalasz sobie 'wchodzić na głowę’. Tak jak piszę w artykule: to tylko rozzuchwala agresora. Z czasem będzie coraz bardziej bezczelny i agresywny.

            Co działa?
            Zdecydowana reakcja od samego początku (przy pierwszej okazji): 'Nie życzę sobie takich uwag, nawet od szefowej. Jeśli to się nie zmieni zgłoszę sprawę o mobbing do HR albo do Inspekcji Pracy’.

            Nie bój się. Gdy agresor widzi, że się boisz, staje się bardziej agresywny. Gdy widzi, że stawiasz mu czoła – najczęściej rezygnuje.

            Pozdrawiam serdecznie

            Krzysztof
            PS. Odpowiadam z opóźnieniem, bo byłem na urlopie.

  9. Sytuacja w pracy. Kolega w pracy ma zachowanie rządzące.

    Np. wymyśli sobie jakieś zadanie do zrobienia i nakazuje to zrobić. Mimo, że każdy z nas ma swoje zadania, które ustala koordynator. Pracujemy z pacjentami. Co 30 min. mam innego pacjenta. I nie mam możliwości wcisnąć jeszcze kogoś. Jak również, nie będę rezygnować z terapii jednej osoby na rzecz innej, bo on se tak wymyślił.

    Czasem się zgadzam, jak mnie poprosi. Jak mam okienko. Ale zazwyczaj czas mam zapełniony i odpowiadam, że nie mam na to czasu. Też zaznaczam, że nie może rządzić. Na to on zaczął mnie się pytać. Ale rozkazującym tonem. I, jeśli mówię 'nie, nie’, jest niezadowolony. I na następny dzień mi wypomina: dlaczego tego nie zrobiłam.

    Ostatnia taktyka, to taka, że pyta się mnie rano: to co, masz czas to zrobić teraz, czy po południu? A ja nie mam czasu to zrobić w ogóle w ciągu dnia. Mówię, że nie. On natomiast zadaje to pytanie 10 razy dziennie. Mówię mu, że jak chce żebyśmy zrobili tego pacjenta, to musi ustalić to z koordynatorem, w planingu.

    Natomiast ja już nie mam na to siły. Czuję się atakowana. Zamierzam zorganizować rozmowę z koordynatorem. A jak trzeba będzie, to i z dyrektorem. Jest tak, że jak coś sobie wymyśli, to tak musi być. I koniec.

    Ja się czuję w pracy jak pod ścianą. I czekam ataku cały czas.

    1. Mari,

      Dziękuję za Twoją historię.

      Zachowanie kolegi, tak jak je przedstawiłaś, kwalifikuje się chyba jako nękanie. Też uważam, że najlepszym sposobem na ukrócenie tego będzie rozmowa z koordynatorem. Z tym, że ja najpierw uprzedziłbym kolegę: 'Czuję się nękana. Jeśli nie przestaniesz, zgłoszę to koordynatorowi’.

      Może samo jasne postawienie sprawy, ostudzi zapędy kolegi?

      Trzymam za Ciebie kciuki

      Krzysztof

  10. Trzeba powiedzieć: ja jestem Pszczółką, a ty Osą. Te owady są do siebie podobne: żądlą tak samo! Pszczoła robi miód i Osa robi miód :)))))))

    1. Dziękuję za propozycję nietypowej reakcji na agresję.
      Jak Ci się to sprawdza w praktyce? Jaka jest reakcja 'agresora’?
      Pytam, bo dla mnie 'zatrąca to groźbą’ wobec agresora. A moje doświadczenie jest takie, że groźby są odbierane jako agresja. Wtedy mamy agresję przeciwko agresji. A tego (w miarę możliwości) staram się unikać.

  11. A co gdy to mąż krzyczy. Obwinia o sytuację cała wina choć obiektywnie wcale tak nie jest. Powiedział jak krzyczał że wezwę policję, żeby się zatrzymał i zabiorę rzeczy swoje z samochodu. Oddalil się. Ale takie sytuacje zdarzają się często. Po nich nie jestem w stanie się pozbierać z emocjami

    1. Moniko,

      mąż, czy ktokolwiek inny: kluczowe jest, aby swoją zapowiedź wprowadzić w życie.
      Zrozumiałem, że Twoja zapowiedź poskutkowała: mąż oddalił się. Gratulacje.
      Prawdziwy problem to 'nie jestem w stanie się pozbierać z emocjami’. Ale wtedy już agresora nie ma. I tu mówimy o zarządzaniu swoimi emocjami.
      W takiej sytuacji ja sugeruję jakąś technikę relaksacyjną lub medytację (np. Emocje, cz. 2. Aby uwolnić głowę od ciągłego wracania do tej sytuacji.
      Mąż to zrobił raz, a Ty (wałkując to w głowie) sama sobie robisz to wiele razy.

      Do rozważenia: wcześniejsze reagowanie na krzyki męża. Np. już po pierwszym podniesieniu głosu.

      Trzymam za Ciebie kciuki

      Krzysztof

  12. Witam, mam problem z partnerem.

    Stosuje na mnie przemoc fizyczną i psychiczną. Często zaczyna się od kłótni o pierdołę. A później, nie panując nad emocjami, wkraczamy w agresje słowną. Po czym ja kończę, a partner się nakręca. I przeradza się to w agresję fizyczną, w której nie mam żadnych szans.

    Po kłótni o pierdołę, kiedy tylko partner wkracza w agresję słowną, a ja zachowuję spokój i próbuję normalnie komunikować: tak samo się nakręca i kończy się tak samo. Partner nie chce iść na terapię. Sama już się na terapię wybrałam. Ale, niestety, jednostronnie nic to nie pomoże.
    Teraz pytanie, (bo nie chcę go zostawiać, tylko chcę próbować naprawiać) mam świadomość, że jego zachowania mogą wynikać z syndromu DDD, który z cała pewnością ma. Ja również mam syndrom DDA, lecz myślę, jestem wręcz pewna, że łagodniejszy przebieg niżeli partner.

    Jeśli partner nie chce iść na terapię, to co JA mogę zrobić żeby pomóc mu panować nad sobą? Pomóc mu wyzdrowieć psychicznie, poprawić jego samoocenę, pomoc mu się otworzyć. Jak go wspierać ?

    1. Manioko,

      dziękuję za zaufanie.

      Po pierwsze: masz obowiązek chronić siebie. Czyli aktywnie przeciwstawiać się agresji psychicznej i fizycznej. Jeśli tego nie będziesz robić może dojść do takiej eskalacji przemocy fizycznej, że wylądujesz w szpitalu (albo na cmentarzu). A Twój partner w więzieniu.
      Polecam połączenie dwóch technik: Upuszczanie pary oraz Technika STOP.

      Po drugie: jeśli ktoś nie chce się zmienić, to się nie zmieni.
      Jednak Ty możesz, poprzez zmianę swojego zachowania, doprowadzić do tego, że Twój partner, w pewnych sytuacjach będzie się zachowywał inaczej niż do tej pory. Zajrzyj do tekstu Jak poprawić relacje

      W razie pytań: pisz lub dzwoń.

      Trzymam za Ciebie kciuki

      Krzysztof
      Tel. 602 500 772

  13. Te artykuły to prawdziwa skarbnica. Jestem fanem.

    Pierwsze pytanie. Co jeśli dojdzie do przekroczenia granic, ale bez zagrożenia życia. Na przykład ktoś mnie agresywnie złapie za ubranie, albo szarpnie? Powinienem zareagować agresywnie, podnieść głos, użyć siły by mnie puścił? Asertywnie powiedzieć by mnie puścił? Zagrozić, że jeśli tego nie zrobi będę zmuszony użyć siły?

    Drugie pytanie, które jako tako łączy się z pierwszym. Co jeśli ktoś zachowuje się agresywnie, ale nie skutkują metody asertywności ani stop? Czy powinienem „zwalczać agresję agresją”? Co w ostateczności?

    Z góry dziękuję za odpowiedź.

    1. Andrzeju,

      bardzo dziękuję za pochwałę dla mojego bloga 🙂

      Pierwsze pytanie.
      Jestem zwolennikiem używania siły w obronie (własnej lub innych osób), gdy to jest konieczne. Staram się używać opcji 'Zagrozić, że jeśli tego nie zrobi będę zmuszony użyć siły’. Oczywiście, o ile jest na to czas. Bo, jeśli ktoś mnie szarpie i zabiera się do zadania ciosu: robię wszystko (w ramach obrony koniecznej) żeby temu zapobiec.
      Ważna uwaga: kończę swoją interwencję, gdy odparłem zagrożenie. Nie dowalam dodatkowo, aby 'dać nauczkę na przyszłość’. To ostatnie jest zresztą niezgodne z prawem. I za takie 'dowalanie’ (pod odparciu zagrożenia) można być skazanym.

      Drugie pytanie.
      W technice STOP kluczowe jest wybranie (a potem dotrzymanie) adekwatnej zapowiedzi. Więc, gdy zapowiadam 'jeśli nie przestaniesz wezwę policję’: to potem wzywam policję.

      Mam nadzieję, że coś z powyższego będzie pomocne (oby jak najrzadziej)

      Pozdrawiam

      Krzysztof

  14. Witam,

    Nie wiem co robić i jak się zachować: kiedy sąsiad z nienawiści, że karmię koty, u siebie na posesji, słownie mnie atakował. Jak mu zarzuciłam stalking, to przestał się, co prawda, odzywać, ale ilekroć wyjdę przed dom przy tarasie, to on siada tak centralnie, jak w kinie, na krześle z założonymi rękami. I wpatruje się z nienawiścią, wyższością. Sama nie wiem. Mam wrażenie, że gdyby nie siatka ogrodzenia, to by mnie zabił. To samo czyni, gdy moja mama jest na dworze. Okropnie się czuję. 🙁

    Też próbowałam, skoro się tak gapi jak w kinie, popatrzyć w jego kierunku dłużej. Myślałam, że odpuści.

    Jak na coś takiego reagować?

    1. Lilko,

      dziękuję za zaufanie.

      Najważniejsze! Ignorować sąsiada. Udawać, że się go nie widzi. I robić spokojnie swoje. Im więcej poświęcasz mu uwagi, tym bardziej utwierdzasz go w jego postawie.

      Po kilku, kilkunastu dniach, traktowania jak powietrze, sąsiad prawdopodobnie zrezygnuje. Natomiast, jeśli wróci do ataków słownych: możesz zagrozić policją. A jeśli nie poskutkuje: wezwać policję.

      Jeden komentarz. Nigdy nie można być pewnym, co jest w głowie innej osoby. Ani co do tego co myśli, ani co do emocji jakie przeżywa. Słowa ‘nienawiść’, ‘zabił’ są bardzo mocne. Może sąsiad nie lubi kotów? Ale żeby od razu przeszedł do nienawiści do Ciebie? Wydaje mi się to bardzo wątpliwe. Myślę też, że te mocne słowa tylko zwiększają Twój lęk.

      Pozdrawiam Cię serdecznie

      Krzysztof

  15. Proszę Cię o pomoc. Jak zachować się w sytuacji, gdy ktoś jest agresywny, nabuzowany i wyładowuje swoją złość na mnie?

    Ostatnio tak zrobiła 'koleżanka’. Stałam pochylona, a ona mnie uderzyła ręką w plecy. Bez ostrzeżenia i żadnej kłótni. Ja wyskoczyłam na nią, a ona, że tak ma i ja jestem wrażliwa. I, że sorry.

    Oddać jej? Kobieta wulgarna, nie panuje nad emocjami, stresem. Moja reakcja była późna. Dopiero po pół godzinie, kiedy zaczęło mnie to boleć, jej to powiedziałam. Po prostu byłam w szoku.

    1. Asiu,

      Jeśli ktoś wyładowuje swoją agresję na Tobie masz prawo stawiać granice. Masz prawo do swoich odczuć. Masz prawo być wrażliwa. 'Koleżanka’ ma 'tak’, a Ty masz 'inaczej’. I masz prawo oczekiwać, że Twoje potrzeby i odczucia będą respektowane.

      Konkretnie. Warto jasno powiedzieć:’ Nie życzę sobie takiego traktowania. Jeśli w przyszłości to się powtórzy to zrobię xyz’. Kluczowe jest żeby Twoje 'xyz” było zapowiedzią czegoś, co na pewno zrobisz. Przy czym raczej nie sugeruję agresji (oddawania). Możesz zapowiedzieć np. że przestaniesz się do niej odzywać lub że wezwiesz policję.

      Przy okazji: Niepokoi mnie Twoja ocena 'koleżanki’. Nigdy nie wiemy jaki ktoś jest naprawdę. A przy takiej Twojej ocenie możesz prowokować koleżankę do takiego zachowania. Zajrzyj do tekstu: ocenianie innych, cz. 2

  16. uważam, że na agresora, zwłaszcza młodego, nic nie pomoże. On chce tylko ciebie zlać i choćbym stosował techniki stop + asertywne zachowanie to przebywając w pobliżu narażam się na wpie….
    Miałem dwa razy taką sytuację i uważam, że powinno się nagrywać na telefon agresywne zachowanie w lewej ręce trzymając gaz.

    1. Edo,

      dziękuję za Twoją opinię.
      Rozumiem, że bazuje ona na Twoim osobistym doświadczeniu. Szanuję to.

      Z drugiej strony: dwa przypadki to niezbyt duża statystyka. Choć prawda jest taka, że większość z nas bardziej wierzy własnym doświadczeniom niż opiniom innych.

      Posiadanie gazu jako środka obrony własnej uważam za bardzo rozsądne. Natomiast przedwczesne wyciągnięcie takiego gazu może sprowokować sprawcę, który może jeszcze nie miał zamiaru zastosować przemocy fizycznej. To zawsze warto rozważyć.

      Mój artykuł dotyczy bardziej sytuacji, gdy agresja fizyczna jeszcze nie nastąpiła. Wtedy zalecam stanowczą reakcję. Ona bardzo często studzi zapędy potencjalnego agresora. W odróżnieniu od Barku reakcji, który rozzuchwala, bo (w jakimś sensie) daje przyzwolenie na eskalację nagannego zachowania.

      Przy okazji: mam już swoje lata😊 Ale nie widzę takiego podziału: młodzi = agresywni, starsi = spokojni. Bywa rożnie (przynajmniej w sytuacjach, w których ja się znajdowałem).

      Pozdrawiam

  17. Najlepsza przyjaciółka córki jest o nią bardzo zazdrosna (10 lat). Do tego stopnia, że zaczyna jej dokuczać na każdym kroku. Każdy nawet drobny sukces (np. ocena) okupiony jest zaczepką ze strony koleżanki.

    Raz córka stanęła w obronie innej koleżanki i przyjaciółka powiedziała wprost, że od dziś może wracać do domu sama. Przyjaciółka na okrągło się obraża i nie odzywa, a po zapytaniu dlaczego, odpowiada że taki ma kaprys. Ostatnio oznajmiła córce, że nie będzie się z nią już kolegować. Ale gdy tylko nie ma koło siebie wianuszka innych osób przychodzi do córki, jak gdyby nigdy nic.

    Na domiar złego znam się z mamą koleżanki i bardzo ją lubię. Czuję, że powinnam porozmawiać z mamą tej dziewczynki. Akceptuje to, że ktoś nie chce się kolegować z moją córka gdyby na tym się zakończyło. Ale ta dziewczynka cała czas zaczepia moja córkę, robi jej uwagi, przytyki przy całej klasie. Myślę, że powinnam dać sygnał mamie, bo nie wiem czy jest świadoma tego, co się dzieje, ale nie wiem jak.

    Wiem, że komfort córki jest ważniejszy od jakiejś tam znajomości, ale wiem też, że dziewczynki mogą się szybko pogodzić a między nami niesmak pozostanie. A tego bym nie chciała. Pomagamy sobie często w podwożeniu dzieci i ogólnie odwiedzamy się od czasu do czasu.

    Jak ugryźć temat żeby załatwić to z klasą, ale skutecznie?

    1. Jolu,

      Dziękuję za Twój komentarz/pytanie.

      Mam kilka uwag generalnych, wynikających dla mnie z Twojego opisu.
      1. Koleżanka córki ma tylko wady.
      2. Twoja córka jest ideałem.
      3. Oczekujesz też, żeby koleżanka Twojej córki zmieniła swoje zachowanie.

      To jest dla mnie problem. Nie wierzę w relacje czarno-białe. Moim zdaniem, udział zawsze mają obie strony. Nie zawsze równy. Np. najprostsze wyjaśnienie brzmiałoby: Twoja córka przyjęła rolę „ofiary”, a jej koleżanka rolę „kata”. A Ty chcesz być w tym trójkącie „ratownikiem”.

      Uważam też, że „zmienianie świata na lepszy” należy realizować poprzez zmianę siebie, a nie innych. Zwłaszcza, że nie ma gwarancji, że inni się zmienią, gdy ich o to poprosimy (zamiast żądać). W opisanym przez Ciebie przypadku sugerowałbym skupić się na zmianie zachowania Twojej córki. Np. żeby wyszła z roli „ofiary”: zaczęła stawiać granice, jasno wyrażać swoje oczekiwania. Ale też słuchać oczekiwań drugiej strony. W ten sposób buduje się relacje. Czasem powoduje to zakończenie znajomości. Ale, jeśli ktoś nie jest gotów do normalnej relacji, to lepiej ją zerwać niż trwać w chorym związku.

      W sprawie „załatwienia tego z klasą, ale skutecznie”.
      Mogę tylko pomóc w doradzaniu „rozmowy z klasą”. W sprawie „skuteczności” (czyli spełnienia Twoich oczekiwań) nigdy nie ma gwarancji. Nie wiadomo jak druga strona zareaguje na Twoje oczekiwania.

      Proponuję, abyś nie rozpoczynała rozmowy z mamą koleżanki Twojej córki, dopóki:
      1. Nie docenisz zalet koleżanki Twojej córki.
      2. Nie uświadomisz sobie wad Twojej córki.

      A w samej rozmowie niczego nie żądaj, nie sugeruj, nie oczekuj. Raczej pytaj o postrzeganie tej relacji przez mamę koleżanki Twojej córki. I słuchaj uważnie ewentualnych zarzutów w stronę Twojej córki. Swoich zarzutów nie przedstawiaj.
      Jeśli będzie sprzyjająca atmosfera, możecie potem zastanowić się wspólnie: co każda z Was może zrobić (ze swojej strony) żeby pomóc tę relację „znormalizować”.

      W razie pytań/uwag/sprzeciwu – pisz.

      Pozdrawiam serdecznie

  18. Bardzo ciekawy artykuł.

    Właśnie przed chwilą przeszłam przez trudną sytuację, w której ratowałam porzuconego psa.

    Poprosiłam o pomoc sąsiadów. Jedna sąsiadka mnie zaatakowała słownie, bez powodu. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Jej zdaniem pies nie był porzucony, nie miał skulonego ogona i nie był wystraszony, ani głodny. A temat poruszony tak przy okazji błąkających się po wsi psów, jeszcze pogorszył jej stan psychiczny.
    Kobieta się starała wyżyć na mnie za to, że ja kocham zwierzęta.

    W ogóle tego nie rozumiem. Czy ktoś może mi wyjaśnić jej zachowanie???

    1. Ago,

      dziękuje za uznanie dla mojego artykułu😊

      W sytuacji opisanej przez Ciebie główną rolę odegrało chyba „osądzanie” drugiej osoby.

      Sąsiadka (zapewne też troszcząca się o zwierzęta) wskazywała na brak oznak, że pies jest porzucony. Prawdopodobnie „osądziła” Cię, iż chcesz tego psa zabrać dla siebie. Albo, że chcesz go skrzywdzić, bo „nie znasz się na psach” (według ej sąsiadki).

      Ty „osądziłaś” ją, że chce się na Tobie „wyżyć.

      W takiej sytuacji trudno o konstruktywny dialog, bo każda ze stron startuje z pozycji „ja mam rację, a ten drugi jest zły”.

      Zwróć uwagę, że sąsiadka podała argumenty w obronie tezy, że pies nie jest porzucony: „nie miał skulonego ogona i nie był wystraszony, ani głodny”. Rozumiem, że Ty na te argumenty nie odpowiedziałaś merytorycznie (?). Natomiast podzieliłaś się uwagą ogólną o błąkających się po wsi psach (o ile dobrze zrozumiałem).

      Sąsiadka zapewne poczuła się zignorowana w swojej merytorycznej wypowiedzi. Więc się jeszcze bardziej zdenerwowała.

      Proponuję, w podobnych sytuacjach, przede wszystkim wyjaśniać innym motywy swojego działania. Zakładając przy tym, że druga strona też ma dobre intencje. Np. też kocha psy.

      Pozdrawiam Cię serdecznie

      Krzysztof

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *