Jesteś marionetką. Jak ogromna większość z nas, którzy nie radzimy sobie z natrętnymi myślami. Ale nie martw się. Możesz z tym skończyć.
Czy jesteś marionetką? A o czym myślisz przez większość czasu? Wiesz już? Zastanów się jeszcze chwilę. A teraz zapisz to sobie. Może to być jeden temat albo kilka, a nawet kilkanaście. Rzecz nie w tym ile tych tematów jest. Istotne jest to, że zazwyczaj jest ich niewiele. W dodatku niektóre z nich (większość?) ciągle powracają.
A teraz kwestia najważniejsza: jak to powracanie do tych samych tematów Ci służy? Nie służy Ci? A zatem, co powoduje, że te myśli powracają? I co robisz, żeby tej tortury powracających myśli uniknąć?
Eckhart Tolle np. twierdzi, że myśli często nie są tworem naszego umysłu, ale przypływają do naszego umysłu z zewnątrz: https://www.youtube.com/watch?v=rWFVi1cPUZo. Przyjmując ten punkt widzenia, warto trenować umiejętność obserwowania (jakby z zewnątrz), jak te myśli sobie napływają i odpływają: unikając pokusy podążania za nimi.
Na czym polega problem, gdy jesteś marionetką?
Prawdziwy problem, moim zdaniem, nie polega na tym, skąd te myśli się biorą, ale na tym, jak spowodować, żeby za nimi nie podążać. Chyba każdy z nas doświadczył sytuacji, gdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że rozkminianie sytuacji, w której zostałeś skrzywdzony, niczego nie wnosi poza pogłębiającym się poczuciem krzywdy, przygnębienia, złości, chęci rewanżu. Za każdym razem, gdy do tego wracasz, czujesz się źle, pogrążasz w smutku i złości, stajesz się opryskliwy dla innych, gorzej pracujesz itp.
Albo, że nie służy Ci zamartwianie się tym, co złego może się zdarzyć w przyszłości: Tobie, bliskim, przyjaciołom, Twojej ojczyźnie itd.
Uwaga: Nie namawiam tu do rezygnacji z przygotowywania się do rozmowy z krzywdzicielem np. opisanej w tekście: jak zwracać uwagę innym? Ani do rezygnacji z zarządzania ryzykiem: kiedy przyglądasz się wszystkim potencjalnym zagrożeniom z danego obszaru, oceniasz ich prawdopodobieństwa i skutki ich wystąpienia, a ostatecznie decydujesz się zaplanować jakieś swoje działania w przypadku top x ryzyk. Namawiam do świadomej decyzji: kiedy w tę stronę skierujesz swoje myśli.
OK. Masz już świadomość, że myślenie o niektórych sprawach w nieodpowiednim momencie Ci szkodzi. Ale nie umiesz nad tym zapanować.
Jesteś marionetką?
Po pierwsze warto sobie uświadomić, że taka niemoc (nieumiejętność odpędzenia natrętnych myśli) oznacza, że to nie Ty decydujesz o tym, gdzie przebywa Twoja świadomość. Zatem kto o tym decyduje? A może co decyduje za Ciebie? Czyżbyś był marionetką (zabawką) w czyichś rękach? Czyich?
Na to nie ma mojej zgody. A jak jest z Tobą? Podjęcie decyzji jest najważniejszym krokiem w tej sprawie. Postanawiasz od teraz, że nie będziesz podążać za myślami, których nie chcesz? Świetnie. A jak to jest dla Ciebie ważne (np. w skali od 0 do 10)? Uświadom sobie, o co walczysz. Walczysz o swoją wolność. O to, aby już nigdy więcej nie być marionetką. A długofalowo: aby być zadowolonym z życia, radosnym, może nawet szczęśliwym. Dajesz sobie do tego prawo?
Jak oderwać się od natrętnych myśli?
Po pierwsze. Bądź uważny: obserwuj o czym myślisz i oceniaj, czy rzeczywiście chcesz teraz o tym myśleć.
Po drugie. Jeśli stwierdzisz, że znowu wpadłeś w rozważania, które Ci nie służą: postanów natychmiast to przerwać.
Po trzecie. Wdrażaj swoją decyzję w czyn.
Ale jak wdrożyć decyzję w czyn? Jest wiele technik, których wspólnym mianownikiem jest świadome skierowanie swojej świadomości na inny obszar. Najczęściej (skoro umysł jest bardzo mocno zajęty rozmyślaniem nad jakimś tematem) chodzi o przeniesienie świadomości na ciało. Jedną z technik opisałem w tekście: emocje, cz.2: w części przygotowanie emocji do egzaminu. W pierwszej fazie chodzi o uspokojenie oddechu, a potem o rozluźnianie mięśni.
Podobne podejście zaleca Rick Carson w książce Poskramianie swojego gremlina. Skupienie uwagi na oddechu, potem przeniesienie uwagi na skórę, następnie przeniesienie uwagi na oczy. Ponownie: oddech, znowu skóra, i jeszcze raz oczy. I tak aż do skutku tzn. do momentu aż temat rozmyślania odpłynie. Przy okazji: Rick Carson twierdzi, że te niechciane myśli pochodzą od wewnętrznego krytyka (gremlina) właśnie.
Podoba Ci się ten pomysł? Już masz dość tego, że jesteś marionetką? Jak mocno wierzysz, że zdołasz go wprowadzić w życie? Kiedy zaczniesz?
Uwaga: Jeśli na ostanie pytanie odpowiedziałaś sobie: jutro, to nie jest to najlepszy pomysł. Co powoduje, że nie chcesz zacząć już, teraz?
Chyba ze mną jest coś nie tak.
U mnie jest zupełnie na odwrót, niż polecasz w artykule. Radzisz, aby tematy przykre nie powracały, nie zaprzątały nam umysłu, nie osłabiały nas.
Właśnie powracanie do tych tematów, do sytuacji, gdy cytuję 'zostałem skrzywdzony, niczego nie wnosi poza pogłębiającym się poczuciem krzywdy, przygnębienia, złości, chęci rewanżu. Za każdym razem, gdy do tego wracam czuję się źle, pogrążam w smutku i złości, staję się opryskliwy dla innych, gorzej pracuję, itp.’ u mnie powoduje odwrotny skutek. Wręcz walkę o lepszy moment, czas, jutro, o walkę o godne życie, o lepszą pracę. Nie mam chęci rewanżu na osobie, która mnie skrzywdziła (taki pomysł w ogóle mi nie przychodzi do głowy). Poza tym, rewanż niczego nie rozwiąże tylko nawarstwi problem.
Owszem, powoduje to 'doła’ na jakiś czas. Smutek, rozpacz, a jednocześnie poczucie 'czegoś’ np. rozeznania, przekonania, właśnie dobrej myśli (nie wiem jak dokładnie to nazwać), że tylko ta osoba mnie tak krzywdzi, od innych osób nie doznaję takich upokorzeń. To znaczy, że chyba z tą osobą jest zła relacja. Opinia otoczenia zewnętrznego potwierdza moje odczucia. Powrót pamięcią do złych rzeczy: powoduje, że podnosi mnie to na duchu, że jednak ja miałam racje, że dobrze czasem postępuję nie 'dając się; wgnieść w podłogę. Tak, walczę o swoją wolność i godność. Im bardziej jestem 'pokrzywdzona’, tym bardziej (zauważyłam) jestem lepsza dla innych ludzi, bardziej ich rozumiem, potrafię słuchać, traktuję tak, jak chciałabym być traktowana przez innych. Wiele osób mówi, że dzięki rozmowie ze mną jest im lepiej, mają więcej sił, patrzą bardziej optymistycznie na świat.
Ale dlaczego nie potrafię sobie samej pomóc. Chyba się pogubiłam. Mam straszny mętlik w głowie po tym artykule. Jestem marionetką, która próbuje pozbyć się sterujących sznurków. A może powinnam pozbyć się relacji z toksyczną osobą? Uff.
Anno,
dziękuję za ten komentarz.
Myślę, że z Tobą jest wszystko w najlepszym porządku:) Jeśli wspomnienia trudnych chwil Cię 'budują’ to, oczywiście, warto w nie wchodzić.
Piszesz: 'Powrót pamięcią do złych rzeczy powoduje, że podnosi mnie to na duchu, że jednak ja miałam racje, że dobrze czasem postępuję nie >>dając się<< wgnieść w podłogę'. Dla mnie to przykład bardzo dobrego wspomnienia: sytuacja była trudna, a Ty zachowałaś się zgodnie ze swoimi wartościami. Takie wspomnienie zaliczyłbym do listy swoich największych sukcesów: Twoja lista sukcesów.
Pisząc ten tekst miałem na myśli takie sytuacje, w których zachowałaś się źle (w swojej ocenie). I wracasz do tego z powracającą frazą 'jak mogłam tak się zachować?’ Bez analizy: dlaczego tak się stało? Co następnym razem chcę zrobić inaczej? Czy chcę przeprosić?
Druga opcja: ktoś inny zachował się źle. A Twój wewnętrzny krytyk dręczy Cię komentarzami: 'Jak on mógł?’, 'To niedopuszczalne’, itd. A Ty wchodzisz w takie myślenie, które nic nie wnosi tylko pogłębia Twoje poczucie krzywdy i potwierdza negatywną ocenę drugiej osoby. Natomiast, jeśli zabierasz się wtedy za analizę sytuacji, np. w stylu: jak zwracać uwagę innym, to nie jesteś marionetką, tylko osobą pracującą nad sobą i swoimi relacjami.
Pozdrawiam Cię ciepło