Jakie masz doświadczenia ze stresem? Głównie negatywne? Nawet nie wiesz kiedy stres pomaga? Masz przekonanie, że stres paraliżuje, przeszkadza, utrudnia życie? Ja mam wrażenie, że takie właśnie spojrzenie na stres jest dominujące. Ale czy odzwierciedla obiektywnie rzeczywistość? Innymi słowy: czy rzeczywiście stres tylko utrudnia nam życie? Jedyne co nam daje to choroby, zawały serca, itp? Czy w stresie naprawdę nie ma nic pozytywnego? Namawiam Cię do uczciwego przyjrzenia się sobie i roli stresu w Twoim życiu (funkcjonowaniu).
Kiedy stres nie pomaga lub nawet paraliżuje?
Przypomnij sobie jakąś sytuację, gdy zżarł Cię stres. O co chodziło? Skąd się wziął ten stres? Bo sprawa była dla Ciebie bardzo ważna? Tak ważna, że sama myśl iż może Ci się nie udać powodowała paraliż? Masz już więc jedno źródło stresu, który paraliżuje: jest nim Twoje przekonanie, że tę konkretną sprawę musisz koniecznie rozstrzygnąć po Twojej myśli. Bo jak nie to. Może Ci się to nie spodobać, ale w opisanej sytuacji: prawdziwym źródeł paraliżującego stresu jesteś Ty. Wtedy, gdy nie chwytasz byka za rogi, czyli gdy nie mierzysz się uczciwie z wizją tego, jakie naprawdę będą konsekwencje Twojej porażki.
Dygresja I
Takie pozostawienie sobie niedomówienia jak nie to jest samo w sobie źródłem wielkiego stresu. W praktyce, nawet największe niebezpieczeństwo, największa nazwana strata lub konsekwencja porażki mniej przeraża niż niedopowiedzenie. Przez niedopowiedzenie Twoja wyobraźnia pracuje w tle i podsuwa podświadomości najbardziej przerażające konsekwencje, które dopiero po głośnym nazwaniu jesteś w stanie zaklasyfikować jako niedorzeczne. Np. boisz się utraty pracy bo. Ale jakie bo? Konkretnie. Bo nie będę miał pieniędzy na życie. Czyżby? Jeśli jutro stracisz pracę to pojutrze będziesz głodował? No, nie. A kiedy zaczniesz głodować? Noo, jak będę żył oszczędnie to na jedzenie mi wystarczy przez kilka (może nawet kilkanaście) miesięcy. A jakie jest prawdopodobieństwo, że przez te kilka (może kilkanaście) miesięcy nie trafi się żadna okazja do zarobku? Malutkie. To chyba nie ma się czym przerażać? Owszem, nie będzie fajnie. Trzeba się będzie trochę bardziej postarać szukając nowej pracy zamiast tylko codziennie wyjść do znanych zajęć.
Nie dasz rady?
Wróćmy jeszcze na chwilę do Twojej sytuacji z przeszłości. Tam musiało być coś więcej niż sam lęk przed konsekwencjami związanymi z porażką. Dlaczego tak sądzę? Bo normalny, zdrowy człowiek nie boi się porażki, gdy jej prawdopodobieństwo jest bardzo małe. Innymi słowy, aby pojawił się paraliżujący stres musi być też obecne Twoje przekonanie: nie dam rady. Przecież, jeśli masz głębokie przekonanie, że to co zaplanowałeś jestem w stanie spokojnie zrealizować: to nawet najbardziej groźne konsekwencje niepowodzenia Cię tak nie przerażają (nie paraliżują).
Dygresja II
Lęk nie jest tym samym, co strach. Strach dotyczy konkretu. Np. odczuwasz strach przed użądleniem pszczoły, bo jesteś uczulony na pszczeli jad. Lęk dotyczy czegoś nieokreślonego, niedopowiedzianego. I to lęk jest groźniejszy. Więc, gdy pojawia się lęk typu nie dam rady: warto go rozłożyć na konkretne obawy (strachy). Co może pójść źle? Niech tych czynników będzie nawet wiele: zawsze to lepiej niż jeden wielki LĘK. Z konkretnymi strachami można się mierzyć. Każdy można oswoić, ustalić jak bardzo jest groźny i co można z nim zrobić.
Podsumowując
Źródłem paraliżującego stresu często jest niedookreślanie moich obaw (pozostawianie lęku) przed porażką i jednocześnie pozostawienie niedomówień w zakresie konsekwencji związanych z porażką.
A kiedy stres pomaga?
Właśnie. Wiesz już, co masz robić, aby stres Cię nie paraliżował. Jasno nazywać swoje strachy i konkretnie opisywać konsekwencje ewentualnej porażki. Ale co to ma wspólnego ze wspomagającą rolą stresu?
A jednak trochę ma. Zanim jednak do tego przejdziemy proszę Cię o przypomnienie sobie sytuacji, gdy czegoś nie zrobiłeś, bo Ci się nie chciało. Zdarzyło Ci się? A co było powodem? Brak konsekwencji (lub niewielkie konsekwencje) z powodu niezrobienia? Przekonanie, że nic się nie stanie jak tego nie zrobię (czyli, że się nie wyda)? A jak można inaczej nazwać te przyczyny? Ja je nazywam brakiem wystarczającej motywacji. A więc brakiem stresu.
I teraz stawiam moją (nie tylko moją) tezę: pewien poziom stresu jest Ci niezbędny do tego, abyś się zmotywował do wysiłku.
I co mi po wiedzy kiedy stres pomaga?
Można tę wiedzę wykorzystywać w praktyce. Obserwować siebie i swój poziom stresu w różnych sytuacjach. Zapamiętywać rezultaty. A gdy już poznasz się bliżej:) Możesz zacząć wpływać na swój poziom stresu. Tak: możesz wpływać na swój poziom stresu! To jest możliwe i wykonalne. Trzeba tylko tę umiejętność (jak każdą umiejętność) wyćwiczyć, aby dojść do wprawy, a może nawet mistrzostwa. Jeśli temat Cię zainteresował to może zajrzysz do moich tekstów na ten temat: Zżera Cię stres?, Motywacja do pracy, do nauki, Zbyt łatwe zadanie, Zbyt trudne zadanie.