Konflikt? Dąż do konfrontacji

Konflikt dąż do konfrontacji

Nie lubisz konfliktów? A znasz kogoś kto lubi konflikty? No tak. Trafiają się pieniacze, dla których konflikt jest sensem życia. A raczej sensem życia jest dla nich robienie zamieszania żeby umieścić siebie w centrum uwagi. Tymi przypadkami się teraz nie zajmujemy. Namawiam Cię do przyjrzenia się Twojej strategii radzenia sobie z konfliktem. Co zazwyczaj robisz, gdy dostrzegasz rodzący się konflikt? Żeby się nie oszukiwać przypomnij sobie kilka ostatnich konfliktów: co zrobiłeś na początku? Chodzi mi o Twoją naturalną (automatyczną) postawę. Czasem na początku robisz coś innego (po swojemu), a potem, gdy konflikt narasta robisz coś innego, bo np. jesteś zmuszony zrobić coś innego w odpowiedzi na reakcję drugiej strony.

O czym mówimy?

Sytuacja wyjściowa: pracujesz w jednym projekcie z osobą, która na ostatnim spotkaniu projektowym wypowiadała się krytycznie na temat każdego zgłoszonego przez Ciebie pomysłu. Twoim zdaniem, część tych uwag była merytorycznie nieuzasadniona. Co sobie myślisz? Zapisz swoje przemyślenia. Co postanawiasz z tym zrobić? To też sobie zapisz. Zrobione? Czytaj dalej. Nie zrobione? Sugeruję, abyś nie czytał dalej dopóki nie zapiszesz propozycji swojej reakcji. W ten sposób unikniesz patrzenia na sytuację z boku: unikniesz udawania, że Ciebie problem nieadekwatnej reakcji nie dotyczy. W rezultacie tego udawania osiągniesz mniejszą korzyść z zapoznania się z tym tekstem niżbyś mógł osiągnąć.

Co (najczęściej) nie działa?

1. Ignorowanie

Udaję, że nic się nie stało. Może facet miał zły dzień? Może jestem przewrażliwiony, nie umiem spokojnie przyjmować krytyki? A może rzeczywiście wszystkie moje pomysły były do bani?

Takie podejście wygląda na umiejętność zdystansowania się do siebie, wyrozumiałości dla słabości drugiej osoby. W praktyce jest to klasyczna ucieczka od istoty problemu.

2. Odwlekanie

Żadnych gwałtownych ruchów. Poczekam, zastanowię się co robić. Może problem w międzyczasie sam się rozwiąże? Np. facet przyjdzie i mnie przeprosi.

Pokazuję swój spokój, opanowanie i cierpliwość? Jednak w gruncie rzeczy, podobnie jak poprzednio: jest to ucieczka od istoty problemu. Zostawienie spraw własnemu biegowi, a raczej oddanie inicjatywy drugiej stronie.

3. Deprecjonowanie

Nie będę się zniżał do polemiki z kimś tak prymitywnym. Przecież wszyscy widzieli, że się czepiał bez sensu.

Wzbudzanie w sobie poczucia wyższości wobec innych zawsze grozi tym, że to poczucie zostanie kiedyś zamanifestowane. A to spowoduje wzbudzi do mnie u wszystkich obserwatorów: nikt nie lubi ludzi, którzy demonstrują swoje poczucie wyższości wobec innych.

4. Separacja

Odchodzę z tego projektu. Albo doprowadzam do usunięcia z projektu mojego oponenta.

Z jednej strony zmierzyłem się z problemem. Podjąłem decyzję, wdrożyłem ją w życie. Tyle, że to też odmiana ucieczki. Nie zmierzyłem się z moim oponentem oko w oko, nie dałem sobie, ani jemu szansy na rozmowę o istocie problemu.

5. Reorientacja

Znajduję kogoś kto jest winien całej sytuacji. Kozła ofiarnego. To np. prowadzący spotkanie jest winien, że nie interweniował, nie utemperował mojego oponenta. I wtedy tamten się rozzuchwalił.

Najczęściej stosowane, gdy mój oponent jest (moim zdaniem) kimś ważniejszym w tym projekcie niż ja. Nie mam szans (w mojej percepcji) na merytoryczną dyskusję, bo on ma większy autorytet, więc nawet, gdy nie ma racji: wszyscy myślą, że rację ma. Ktoś mnie powinien bronić, a jeśli nie broni: to jest to jego wina.

6. Arbitraż

Idę do szefa, opowiadam o sytuacji i proszę o interwencję.

Wykazałem inicjatywę, zdecydowanie i odwagę. Nie zostawiam spraw swojemu biegowi, chcę rozwiązać problem zaraz po tym jak się pojawił. Nie boję się konfrontacji. Ale skoro jestem taki odważny to dlaczego chowam się za plecami szefa?

7. Kompromis

Idę do gościa i proponuję mu np.: Ty nie będziesz krytykował moich pomysłów, ja nie będę krytykował Twoich. Jestem gotów do dyskusji i ustalenia jakiegoś kompromisu. Chcę osiągnąć swój cel, ale godzę się z pewnymi niedogodnościami. Jestem gotów do ustępstw.

Ta strategia wydaje się brać pod uwagę interesy dwóch stron. Być zrównoważona: ja trochę ustąpię, on trochę ustąpi: będzie sprawiedliwie. Jednak ostatecznie każdy będzie się czuł trochę przegrany. Jednocześnie, wynegocjowany kompromis niekoniecznie będzie sprawiedliwy: raczej będzie zależał od umiejętności negocjacji i uporu każdej ze stron.

8. Walka

Zaraz, chwila: tak być nie może. Co on sobie myśli? Wprawdzie na spotkaniu to znosiłem, ale to był błąd. Zaraz pójdę i mu oznajmię, że niepotrzebnie ze mną zadarł i że dam mu nauczkę. Od następnego razu to ja będę atakował i ośmieszał każdy jego pomysł.

Wymaga odwagi i wiary w siebie (to ja dam jemu nauczkę, a nie on mnie).  Wprowadza jednak ryzyko, że przegram, a wtedy wszyscy zauważą moją porażkę. W dodatku, wyraźnie obniża prawdopodobieństwo pokojowego wyjaśnienia zaistniałej sytuacji.

9. Pokojowe współistnienie

W powyżej opisanej sytuacji mało prawdopodobne (choć nie wykluczone): w innych sytuacjach dość często stosowane.

Obydwie strony udają, że problemu nie ma. Nawet, gdy wszyscy widzą, że spór nie jest merytoryczny: udają, że jak najbardziej jest, bo przecież chodzi o pryncypia.

Wymaga dużego wysiłku intelektualnego żeby przekonać innych, że nic do tego gościa nie mam. Tracę wiarygodność, gdyż wszyscy widzą, gdy próbuję zaprzeczać faktom.

Co (moim zdaniem) działa?

Moim zdaniem najlepiej działa konfrontacja.

Uwaga:  konfrontacja to nie to samo co walka. Konfrontacja oznacza, że staję z problemem twarzą w twarz. Ja staję. Nie wciągam w to osób trzecich. Gdy już zrozumiem na czym polega mój problem: np. nie lubię być publicznie krytykowany, gdy ta krytyka nie jest merytoryczna, wtedy doprowadzam do spotkania z moim oponentem.

W ramach tego rozwiązania najpierw konfrontuję się sam z istotą problemu. A następnie, po przygotowaniu, proponuję spotkanie mojemu oponentowi. Na spotkaniu porozmawiamy o istocie konfliktu. Pilnuję się, abym był merytorycznie przygotowany do spotkania (patrz kluczowa rozmowa), ale staram się je zorganizować najszybciej jak się da. Istotą podejścia jest założenie dobrej woli obydwu stron. Ale też dopuszczenie, że obie strony mają swoje słabości (i czasem robią coś czego, w gruncie rzeczy nie chcą). W trakcie spotkania (czasem kilku spotkań) warto się trzymać pewnego planu:

ustalamy co jest istotą konfliktu

Najważniejsza część spotkania: należy dokładnie określić na czym polega konflikt, który chcemy wspólnie rozwiązać. Obie strony muszą się zgodzić, czym jest istota tego konfliktu.

szukamy rozwiązań (burza mózgów)

Na tym etapie nie krytykujemy żadnych pomysłów

oceniamy zaproponowane rozwiązania

Szukamy rozwiązań, które zaspokajają wszystkie oczekiwania każdej ze stron (?win-win?).

wybieramy rozwiązanie najlepsze

Istotne zastrzeżenie: takie trudne spotkanie ma szansę na dobry przebieg i zakończenie, gdy obie strony trzymają się zasady, że mówią wyłącznie o sobie: swoich obserwacjach, emocjach, oczekiwaniach. Natomiast nie oceniają drugiej strony, ani nie wskazują, co druga strona ma zrobić, aby było lepiej.

Co dalej?

Pozostaje tylko wykonać to, co razem postanowiliśmy. To jest często problem sam w sobie: kto ma zrobić co, kiedy ma to zrobić, jak sprawdzimy (jak się zgodzimy), że faktycznie zostało to zrobione, itp.

Po jakimś czasie warto się przyjrzeć nie tylko temu, czy wykonaliśmy wszystko, co ustaliliśmy (może coś było zbyt trudne w realizacji), ale też czy nasze pomysły przyniosły oczekiwane rezultaty. To może oznaczać kolejną iterację procesu:).

Chcesz wiedzieć więcej?

Zajrzyj np. do wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Konflikt_interpersonalny, gdzie znajdziesz dość obszerny opis przyczyn konfliktów, modeli teoretycznych i sposobów postępowania w sytuacji konfliktu.

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *