Obecność

Obecność

W pierwszej chwili może się wydawać, że sama obecność osoby towarzyszącej niewiele wnosi. Mentor też oferuje swoje towarzystwo, ale powinien robić (i robi) znacznie więcej. Pyta, daje uznanie, dąży do sedna, identyfikuje ograniczające przekonania, motywuje, wydobywa na powierzchnię wewnętrznego krytyka, pilnuje procesu itp.

Oczywiście mentor nie mógłby tego robić, gdyby nie był obecny na sesji. Ale warto się zastanowić, czy sama obecność mentora cokolwiek by pomogła. A jeśli tak: to co to takiego? A może wystarczyłoby po prostu towarzystwo innej osoby.

Czy zdarzyło Ci się opowiadać o swoim problemie komuś, od kogo nie oczekiwałeś żadnej pomocy? Potrzebowałeś, tylko żeby ktoś Cię wysłuchał. Nawet lepiej, gdyby nie udzielał żadnych rad. A tym bardziej nie bagatelizował Twojego problemu.

Co taki monolog daje?

Po pierwsze: pozwala uporządkować myśli. I jest to dużo skuteczniejsza metoda niż tylko porządkowanie w głowie. Bo w jakiś sposób jednak chcesz o problemie opowiedzieć osobie, która w nim nie siedzi. Ten słuchacz nie zna wszystkich szczegółów, nie wie, jakie masz dylematy, gdzie napotykasz na trudności, jakie emocje się pojawiły, jakie oceny im towarzyszyły. Jego obecność sprawia, że musisz oddzielić rzeczy istotne od nieistotnych, dążyć do sedna, aby wypowiedź nie była zbyt rozwlekła. Musisz jasno sformułować, na czym naprawdę polega Twój problem. Kiedyś usłyszałem zdanie: jeśli nie potrafisz o swoim problemie opowiedzieć czteroletniemu dziecku, to raczej sam nie wiesz, jaki masz problem.

Czasem po takim monologu sam stwierdzisz, że przecież problemu tak naprawdę nie ma. Zrobiłeś z igły widły i najlepiej będzie jak o tym wszystkim przestaniesz już myśleć.

Po drugie: zyskasz uznanie osoby słuchającej. Ktoś Cię wysłuchał. Poświęcił swój czas dla Ciebie. Uznał, że problem, który masz, jest tego wart. Że Ty jesteś wart jego czasu. Czyli, tak naprawdę, samą swoją obecnością, ten ktoś dał Ci swoje uznanie!

Po trzecie: zyskujesz świadomość, że masz kogoś, komu możesz zaufać. Skoro opowiadasz komuś o swoim problemie, to zazwyczaj oznacza, że tej osobie ufasz. Nie boisz się, że Cię wyśmieje, że opowie innym, że wyjdzie w trakcie Twojej opowieści. Wiesz, że możesz liczyć na obecność tej osoby.

Po czwarte: zmniejsza ciężar, który dźwigasz. Tak, samo opowiedzenie komuś o swoim problemie powoduje efekt jakby przerzucenia części ciężaru na słuchacza. A Tobie daje poczucie, że teraz masz mniejszy ciężar.

Po piąte: zbliża Cię do słuchacza. Buduje bliższą, intymniejszą więź. Pokazujesz drugiej osobie, że jej ufasz.  Że jest kimś, przed kim odkrywasz to, co jest dla Ciebie ważne. Coś, co Ciebie np. boli, co Tobie przeszkadza, z czym masz problem.

Co Tobie da sama obecność jako słuchającemu?

Najczęściej poczucie, że ten ktoś robi coś dla Ciebie.

Dowiedziałem się kiedyś, że ludzie okazują miłość na kilka sposobów: mówiąc o tym; przekazując to swoim dotykiem; poprzez prezenty; robiąc coś dla tych, których kochają (np. przygotowują posiłek); dając swoją obecność (5 języków miłości). Każdy z nas ma preferowany sposób okazywania miłości. Warto zwrócić uwagę na to, że dla słuchacza jego obecność może być sposobem okazywania miłości.

Jako słuchacz dostrzegasz zaufanie, jakim Cię obdarzono.

Masz możliwość bliższego poznania, lepszego rozumienia osoby monologującej.

Dostrzegasz, że zbliżyłeś się do drugiego człowieka.

Wniosek?

Sama obecność drugiej osoby może bardzo pomóc. Szczególnie w trudnych chwilach. Co więcej, taka obecność najczęściej zbliża ludzi. Obdarowuje obie strony.

Zgadzasz się z powyższym wnioskiem? Jak Ty odbierasz samą obecność innej osoby w ważnych/trudnych dla Ciebie chwilach? Kiedy taka obecność jest dla Ciebie ważna? Jaką wartość dostrzegasz? Co Ci taka obecność daje?

Jak często prosisz o taką przysługę? Jak często ją oferujesz?

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *