Czy uważasz, że odkrywanie prawdy na swój temat masz już za sobą? Może nawet jesteś przekonany, że jak większość z nas, nie znasz prawdy o sobie. I nie chodzi tylko o obiektywne (realne) oceny swoich umiejętności, zalet, słabości. W tym obszarze chyba wszyscy wiedzą, że trudno o obiektywizm.
Zresztą oceny innych na Twój temat też są subiektywne. Choć są chyba mniej obciążone chciejstwem, żeby być (wypadać) lepszym niż się jest naprawdę. Pewnie jak większość osób zbierasz (mniej lub bardziej świadomie) opinie otoczenia na swój temat. I te opinie wpływają na Twoją samoocenę. Choć u introwertyków i ekstrawertyków stopień tego wpływu jest różny.
Podsumowując: masz jakąś ocenę swoich umiejętności, zalet, słabości obarczoną pewnym błędem. Czasem ten błąd oceny jest większy, czasem mniejszy. Generalnie jednak rzadko się zdarza, aby był ogromny, np. skoro śpiewając fałszujesz, to raczej nie myślisz o sobie, że jesteś świetnym śpiewakiem.
Ale dzisiaj chodzi o obserwacje, refleksje z innego obszaru.
Co jest dla Ciebie naprawdę ważne? Po co to odkrywanie prawdy?
Czy rzeczywiście wiesz, co jest dla Ciebie naprawdę ważne? Jakimi wartościami kierujesz się w swoim życiu? Niektórzy nigdy się nad tym nie zastanawiali. Oni raczej nie wiedzą, ale skoro ich to nie interesuje to ich sprawa. Choć to chyba oznacza, że takie osoby też nie wiedzą jakimi wartościami się kierują.
Powyższe pytania są skierowane do tych, którzy się nad tym zastanawiali. Którzy może nawet spisali sobie listę swoich wartości, ustalili ich hierarchię. Też do nich należysz? I co? Dalej nie jesteś na etapie odkrywania prawdy? Dalej nie wiesz, jakimi wartościami się kierujesz? Tak naprawdę to nie masz pewności.
Wisława Szymborska w wierszu Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej napisała: Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Co to dla Ciebie znaczy? Że teoretycznie możesz sobie wyobrażać, jak postąpisz w wyimaginowanej sytuacji, ale pewność będziesz miał, dopiero gdy taka sytuacja naprawdę się wydarzy. A co mówi Twoje doświadczenie? Że bardzo, bardzo często postępujesz inaczej? Wszystkim wątpiącym w powyższe polecam świetną książkę Elliota Aronsona Człowiek: istota społeczna (ang. Social animal). Autor opisuje dziesiątki eksperymentów socjologicznych pokazujących zaskakującą (często bolesną) prawdę o nas samych. Większość eksperymentów bazuje na pewnym oszustwie: badani są przekonani, że celem eksperymentu jest coś innego niż to, co rzeczywiście badano. Ta książka potrafi przekonać, że socjologię można uważać za naukę:) Oraz że można formułować prawa socjologiczne.
Wartości deklarowane (głoszone)
Jednym ze spostrzeżeń opisanych w książce Aronsona jest wpływ innych na to, co komunikujesz. Masz więc system wartości deklarowanych: to są te związane z przynależnością do grup społecznych czy presją środowiska społecznego. Zazwyczaj te wartości dobrze brzmią w Twoim środowisku. Natomiast w innym środowisku mogą nie brzmieć dobrze. I wtedy możesz ich już nie deklarować tak otwarcie.
Gdy kogoś zapytasz, dlaczego postąpił w ten lub inny sposób: najczęściej poda powód, który dobrze brzmi. Ten powód będzie zgodny z wartościami deklarowanymi.
A w wewnętrznym dialogu? Też często podajesz sobie powód, który dobrze brzmi. Dlaczego? Bo ten prawdziwy nie brzmi tak dobrze. Np. oddałem komuś przysługę. Na pytanie dlaczego? odpowiesz sobie: bo jestem uczynny. Choć prawdziwym powodem może być oczekiwanie rewanżu. Często cała ta gra odbywa się na poziomie nieświadomym. Po prostu nie drążysz dalej poza pierwszą, dobrze brzmiącą odpowiedzią. Nie kontynuujesz odkrywania prawdy o sobie.
Wartości wyznawane (jaki chciałbyś być)
Dość często (choć nie zawsze) zdajesz sobie sprawę, że naprawdę masz inne przekonanie w danej sprawie niż to, które oficjalnie głosisz. Np. możesz uważać, że nie wszyscy są równi: jedni są bardziej inteligentni, inni bardziej wykształceni, jeszcze inni mają większe doświadczenie. Ale nie zgłosisz pomysłu, aby w głosowaniach powszechnych wartość głosu modyfikować współczynnikiem inteligencji, wykształcenia, doświadczenia. I nie tylko dlatego, że to może być trudne technicznie do realizacji.
Zdarzają się też sytuacje, gdy wydaje Ci się, że naprawdę wierzysz w to, co głosisz. Wydaje mi się bierze się stąd, że w praktyce postępujesz inaczej. Np. głośno oznajmiasz, że nie wolno kraść. I szczerze wierzysz, że jest to istotna dla Ciebie wartość. Ale, gdy mechanik proponuje Ci naprawę samochodu za 500 złotych bez rachunku i za 600 złotych plus VAT z rachunkiem to wybierasz naprawę za 500 złotych. Często nie zauważasz nawet, że postępujesz niezgodnie z wyznawanymi wartościami. A jeśli zauważysz, jeśli sumienie daje Ci znać, że coś jest nie tak? Najczęściej masz wtedy mnóstwo usprawiedliwień: podatki, które płacę są marnowane na opłatę darmozjadów z administracji, akurat teraz mam trudną sytuację finansową i mnie nie stać na droższą wersję, to ten mechanik mnie zmusza na takich manipulacji itp.
Wartości realizowane w praktyce (jaki naprawdę jesteś)
Co sądzisz o ankietach? Albo o testach, które mają Ci powiedzieć, jaki jesteś? Jakie cechy lub który zestaw wartości odkrywają prawdę?
Moim zdaniem dość często jest to opis cech lub wartości deklarowanych. Lepiej skonstruowane testy (sprawdzające np. prawdomówność) mogą wydobyć wartości wyznawane. Trudno jest jednak zbudować system, który odkryje wartości realizowane w praktyce. Musi się on opierać na rzeczywistych doświadczeniach osoby poddanej testowi, a nie na opisach wyimaginowanych sytuacji.
Dlatego mentor, prowadząc sesję o wartościach, nie pyta, jak zachowałbyś się w danej sytuacji. Natomiast pyta o Twoje wspomnienia, o sytuacje, które się wydarzyły. Czy to daje gwarancję odkrycia wartości realizowanych? Nie. Rzecz sprowadza się do tego, jak bardzo otwarcie i uczciwie umiesz spojrzeć na swoją przeszłość, na siebie i swoje motywacje. Czyli bez mentora też można odkrywać wartości realizowane? Można. Choć sobie samemu zwykle jest trudniej trudne pytanie zadać.
Po co Ci odkrywanie prawdy o sobie?
Konstatacja, że masz trzy zestawy wartości: głoszone, wyznawane i realizowane nie jest budująca? A jeśli zrozumiesz, że wszyscy tak mają? Czujesz się teraz trochę lepiej?
A czy wiedząc o tym, możesz mieć bardziej obiektywną wiedzę na swój temat? Że ta wiedza mówi Ci o Tobie coś mniej przyjemnego niż to, co dotąd o sobie myślałeś? Wolałeś siebie lepiej brzmiącego?
Jeśli takie myśli przychodzą Ci do głowy, to odpowiedz sobie na następujące pytanie:
Kto szybciej dotrze do Warszawy:
Czy osoba, która przebywa w Białymstoku, ale myśli, że jest w Radomiu? I nie chce wiedzieć (nie słucha), że jest w Białymstoku. W jaką stronę taka osoba wyruszy?
Czy osoba, która jest w Szczecinie i zdaje sobie sprawę z tego, że jest w Szczecinie?
Gwoli ścisłości dodam, że odległość ze Szczecina do Warszawy jest większa niż z Białegostoku do Warszawy. Jest też dużo większa niż z Radomia do Warszawy.
A Ty? Co sądzisz o odkrywaniu prawdy o sobie? Warto? Nie warto? To pomaga w życiu? A może dołuje, wpędza w depresję? Czy zawsze odkrywasz, że jesteś gorszy, niż myślałeś?
Chcesz temat pogłębić? Zajrzyj do tekstu: Odkrywanie wartości.
Ciekawy jestem, czy ktoś w ogóle potrafi policzyć, czy oszacować, różnice pomiędzy wartościami wyznawanymi, głoszonymi i realizowanymi. Np. w różnych krajach czy dot. różnych tematów. Czy istnieją statystyki?
Nie znam żadnych statystyk dotyczących różnic pomiędzy wartościami wyznawanymi, głoszonymi i realizowanymi.
Niewątpliwie warto odkrywać prawdę o sobie. Takie jest moje zdanie.
Pozbawia to niepotrzebnych złudzeń, pomaga przejrzeć na oczy. Z fałszywych przekonań na temat swojego charakteru bierze się wiele porażek w relacjach międzyludzkich. Łatwo popaść w depresję, słuchając wszystkich krytycznych uwag (tudzież tych, z którymi się nie zgadzamy, np. że jesteśmy mało towarzyscy, choć mamy inną na ten temat opinię). Jednak warto im się bliżej przyjrzeć, bo skoro któryś z kolei raz słyszymy podobną opinię na swój temat, to jakieś ziarnko prawdy w niej musi być.
Gorzej, jeśli otoczenie traktuje tę opinię jako kartę przetargową (’nie, bo ty jesteś taki a taki’). Wtedy rzeczywiście trudno się odnaleźć i nawet jeśli zdajemy sobie sprawę, że trzeba się zmienić, ciągłe etykietowanie tylko przybija człowieka do ziemi.