Problemy

Problemy

Co robisz, gdy masz problem? Działasz po męsku, czyli: uciekasz do jaskini i wracasz jak już masz rozwiązanie? A może po kobiecemu, czyli: idziesz wyżalić się przyjaciółce jakie trudne masz życie? Ja, w normalnych warunkach, stosuję strategię męską. Jednak, ostatnio, liczba pojawiających się nowych problemów przekroczyła moją zdolność ich rozwiązywania na bieżąco. Mimo wzmożonych wysiłków: ich liczba ciągle rośnie. Dzisiaj poczułem się nimi przytłoczony. Jeśli zdarzają Ci się takie sytuacje: to jest tekst dla Ciebie.

Liczba problemów

Zwykle pojawiający się problem traktuję jako wyzwanie intelektualne. Trzeba będzie zbadać, co jest przyczyną, sporządzić listę potencjalnych rozwiązań, wdrożyć najlepsze, przetestować. I już.

Zadanie czy problem?

Odróżniam problem od zadania. Zadanie jest wtedy, gdy wiem dokładnie, co należy zrobić. Problem, gdy (jeszcze) nie wiem, co należy zrobić, aby osiągnąć końcowy wynik. W najprostszej wersji: problem pojawia się wtedy, gdy coś działało, a teraz przestało działać. I nie wiadomo: dlaczego przestało.

Pogodziłem się już z myślą, że nigdy sobie wszystkiego nie poukładam (patrz: Święty spokój). Ale dotyczy to obszaru zadań. W obszarze problemów moją podstawową strategią było dotychczas: rozwiązuję je w kolejności w jakiej się pojawiają. Rzecz w tym, że nigdy nie wiadomo ile czasu zajmie mi znalezienie rozwiązania. Ale dotąd mnie to nie frustrowało. Nawet byłem dumny, że nie odpuszczam. Tak długo poszukuję wiedzy, aż w końcu znajduję rozwiązanie. Nawet moja Żona twierdzi, że podziwia ten mój upór w uczeniu się nowych rzeczy, poszukiwaniu rozwiązania.

Jedna sprawa na raz

Co mi przeszkadza? Pracuję w trybie jednozadaniowym. Na raz rozwiązuję jeden problem. Jeśli, w trakcie pracy nad jednym tematem, pojawia się problem o wyższym priorytecie: jestem zmuszony porzucić pracę nad obecnym żeby zająć się następnym. Powrót (po jakimś czasie) do tematu, nad którym się wcześniej pracowało oznacza powtórzenie części wysiłków. Nawet, gdy się robi notatki. To mnie frustruje.

Problemy. Co robić?

Dzisiaj poprosiłem o pomoc  koleżankę coacha: Joannę Stanilewicz. Dowiedziałem się o podejściu, które opracowała Marsha Linehan. Polega on na tym, aby powrzucać wszystkie problemy do jednego z czterech koszyków. Dziękuję, Joasiu.

Poniżej krótki opis tych kategorii.

Nic nie robię

Pierwsza kategoria to te problemy, z którymi decyduję nic nie robić. Choćby przez jakiś czas. Mogę z nimi żyć. Może same się rozwiążą? Albo po jakimś czasie przestaną być w ogóle ważne?

Zmieniam nastawienie

Druga kategoria to problemy, do których mogę podejść inaczej. Zmienić swoje nastawienie. Np. nie rozwiązywać ich samodzielnie. Może delegować, albo poprosić kogoś o pomoc. Albo zatrudnić eksperta.

Akceptuję

Trzecia kategoria. Akceptacja obecnej sytuacji. Jest problem. Fakt. Ale, czy to oznacza, że koniecznie muszę z nim walczyć? Może nie jest aż tak dokuczliwy? Może da się z nim żyć? Np. drzwi ciężko się zamykają. Kiedyś było łatwiej. Ale, czy muszę koniecznie odkryć przyczynę i usunąć źródło tej usterki? Może to tylko mój niezdrowy perfekcjonizm się tego domaga?

Rozwiązuję

To dopiero czwarta kategoria. Te chcę rozwiązać. Są ważne i pilne.

Podsumowanie

Bardzo się starałem powrzucać jak najwięcej problemów do innych koszyków niż rozwiązuję. Zrobiłem to z perspektywy miesiąca lipca. Z 21 zidentyfikowanych: zostało mi 7 do rozwiązania w lipcu. W rezultacie, od razu poczułem się lepiej.

Mam nadzieję, że Tobie też takie podejście pomoże. Powodzenia.

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *