Prokrastynacja

Prokrastynacja

Prokrastynacja nie musi być Twoim panem. Rzadko formułuję tego typu opinie. Przecież każdy jest inny. A jednak mocno wierzę, że (w ogromnej większości przypadków) da się zapanować nad odwlekaniem. I nie jest to rocket science. Ale wymaga czasu. I niezrażania się (ewentualnymi) początkowymi niepowodzeniami.

Prokrastynacja, czyli odwlekanie, to dość powszechny problem. Dotyczy, moim zdaniem, prawie każdego. Ale mało kto o tym głośno mówi. Bo nie ma się czym chwalić. Ja powiem to jasno: miewam problemy z prokrastynacją. Nawet dość często. W związku z tym wypracowałem sobie różne techniki radzenia sobie z takimi sytuacjami. Poniżej dzielę swoimi odkryciami.

Skąd się bierze prokrastynacja?

Generalnie, uważam się (i nie tylko ja) za pracusia. Tzn. sporo czasu spędzam nad zadaniami związanymi z moją pracą. Ponieważ jestem zadaniowcem to mam satysfakcję, gdy sobie odhaczam kolejne wykonane zadania. I tu się kryje pierwsze niebezpieczeństwo.

Unikanie zadań długotrwałych

Łatwiej jest odhaczyć zadanie krótkie niż długie. Zatem dłuższe zadania odkładam na później (prokrastynacja).

Odkładanie zadań trudnych

Trudne zadanie zwykle zajmuje więcej czasu niż łatwe. A więc: najpierw robię łatwe. A trudne? Odkładam na później (prokrastynacja).

Usprawiedliwianie się brakiem wiedzy

Czasem nie wiem od razu jak wykonać dane zadanie. Muszę się zastanowić. A więc odkładam je na później (prokrastynacja).

Stres związany z terminem

Gdy już zbliża się termin zakończenia prac na ważnym zadaniem, które ciągle odkładałem: pojawia się stres. Już widzę, jak małe mam szanse na to abym zakończył je w terminie. To mnie jeszcze bardziej stresuje. A już wiem, że w stresie nie pracuję efektywnie. Więc: odkładam zadanie na później (prokrastynacja).

Co NIE działa w przypadku prokrastynacji?

Nie działają klasyczne techniki unikania.

Pomyślę o tym jutro

Wydaje się, że to tylko odsunięcie o jeden dzień. Ale zwykle nie kończy się na jednym dniu odwlekania: pomyślę o tym jutro.

Mocne postanowienie poprawy

Np. Wezmę się za siebie. W końcu to zrobię. Muszę to dziś zrobić. Itp. Nie działa, bo stosujesz wobec siebie przymus: Nie chcem, ale muszem. To się da wytrzymać przez pewien czas, Ale na dłuższą metę nie zadziała. A odwlekamy zazwyczaj zadania, które są długotrwałe i skomplikowane w naszych oczach.

Zwalanie winy na innych

Aby się usprawiedliwić ze swojej prokrastynacji znajdujemy kogoś przez kogo to wszystko. Np. przez szefa, bo mi dał takie trudne zadanie. Albo przez żonę, bo mnie denerwuje. Albo przez kolegów, bo mi nie pomagają. Skoro to inni są winni, to ja jestem usprawiedliwiony, że tego nie robię. To oni powinni to zrobić.

Użalanie się nad sobą

Np. ja to zawsze mam pecha. Dlaczego mnie to spotyka? To niesprawiedliwe, bo inni mają łatwiej. Itp. Ja, taki bidulek, zawsze będę nieszczęśliwy. A nierobienie tego, co do mnie należy, tylko mnie w tym utwierdza. Taki mój los: mam być nieszczęśliwy.

Co działa w przypadku prokrastynacji?

W moim przypadku działa połączenie wszystkich poniższych technik. Może Tobie też pomoże.

Wzięcie odpowiedzialności

To pierwszy i najważniejszy element.  Warunek konieczny, ale niewystarczający. Potrzebuję przyznać, że to ja mam coś do zrobienia. Albo definitywnie zrezygnować z tego zadania. I więcej do tego nie wracać. Na tym etapie stosuję podejście, które opisałem w tekście: zbyt trudne zadanie? Może komuś to zadanie oddam?

Sposób na prokrastynację: potraktuj zadanie jak projekt

Często zadanie wydaje się tak dużo i/lub skomplikowanie, że wiemy z góry, iż nie da się skończyć za jednym zasiadem. To mnie usprawiedliwia z robienia wszystkich innych rzeczy zanim się zabiorę za ten duży temat. W praktyce: wyszukuję sobie różne zadania, żeby opóźnić zajęcie się tym największym zadaniem.

Żeby tego uniknąć kwalifikuję duże zadanie jako projekt. A to oznacza, że pierwszą rzeczą jaką mam zrobić, jest rozbicie go na mniejsze zadania. Więcej o tym napisałem w artykule: Nie lubię projektów. Lubię proste zadania.

Jak wykonywać kolejne zadania projektowe?

Gdy już mam projekt rozłożony na mniejsze zadania: mam z górki. Sporządzam sobie swoje codzienne listy zdań pamiętając o tym, że zadanie projektowe na dzisiaj ma najwyższy priorytet.

Motywacja

Może się okazać, że nadal mam problem, aby zabrać się za zadanie projektowe. Stosuję wtedy technikę 2,5 minuty: siadam do zadania na 2,5 minuty (tyle wytrzymam). Jeśli, po tym czasie, nadal nie chcę się nim zająć: rezygnuję. W praktyce: najczęściej zaczynam coś robić i to mnie wciąga.

Przeplatam zadania mniej lubiane z lubianymi (w tej kolejności). Aby mieć przyjemność robienia zadania lubianego, mam najpierw uporać się z mniej lubianym.

Za każdym razem, gdy zakończę mniej lubiane zdanie wypłacam sobie (natychmiast!) jakąś małą nagrodę. Ale to, oczywiście, nie wyklucza, dużej nagrody za ukończenia całego projektu.

Więcej o sposobach na zwiększenie motywacji napisałem w artykule: Motywacja do pracy, do nauki.

Prokrastynacja? Wiem jak sobie z nią sobie radzić. Ale sobie nie radzę

To dość powszechny przypadek u myślicieli (Jesteś DOerem czy THINKerem?). Wiem, ale nie wdrażam tego w życie. Mnie pomaga trochę fraza, z którą się kiedy zetknąłem: mądrość to wiedza zastosowana w praktyce. Napisałem nawet o tym osobny tekst: Czym jest mądrość?

Przyglądam się też sobie. Czy nie ulegam za mocno dość dziecinnej praktyce pracy wyłącznie nad zadaniami, które dostarczają natychmiastowej gratyfikacji? Zobacz też: Lubię łatwe zadania.

W przypadku projektów mam też zwyczaj sprawdzać, czy wdrażam swój plan w życie. Na bazie liczby godzin, które przepracowałem nad zadaniami w projekcie. Więcej o tym (wraz z plikem excelowym do pobrania) w tekście: Przepis na sukces.

Jak Ci się podoba mój przepis? A może masz lepszy?

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *