Walczyć do krwi?

Walczyć do krwi

Czy potrafisz walczyć o siebie do krwi? Chodzi o to, że na pytanie postawione tak jak w tytule tego tekstu jest tylko jedna właściwa odpowiedź: Oczywiście, że tak. Każda inna odpowiedź wskazuje, że (w jakiś sposób) jesteś nieudacznikiem, który nawet nie walczy o sprawy dla siebie ważne.

OK. Uznajmy zatem, że taka dobrze brzmiąca odpowiedź już padła. A teraz zapraszam Cię do skonfrontowania tej odpowiedzi z rzeczywistością. For your eyes only: tylko dla Twojej (wewnętrznej) informacji. Moim zdaniem możesz na tym tylko zyskać. Są przecież tylko dwie możliwości:

1. Może się okazać, że jest dokładnie tak, jak deklarujesz.

Wtedy wzmocnisz swoją wiarę w to przekonanie, bo zdobędziesz twarde dowody (zamiast tylko przekonania) na poparcie swojej odpowiedzi.

2. Może się okazać, że tylko Ci się wydaje, że walczysz o siebie do krwi.

Da Ci to szansę na stanięcie w prawdzie na swój temat, ale też na podjęcie decyzji o tym, jak to zmienisz w przyszłości.

Zgoda? To zaczynamy. Weź, proszę, kartkę papieru (albo otwórz edytor tekstu) i podziel stronę ją na 4 kolumny.

Czy walczysz o siebie do krwi? O co walczyłeś? Kolumna I

Przypomnij sobie (i zapisz) 2-3 naprawdę ważne sprawy, o które musiałeś walczyć do krwi ostatnio (nie dawniej niż w ostatnich 2-3 latach). Istotne jest, żeby to były sprawy, które w największym stopniu zależały od Ciebie, a w znacznie mniejszym od innych ludzi, czy okoliczności zewnętrznych, na które nie miałeś wpływu.

Nie chcesz wyciągać pochopnych wniosków, prawda? Zatem, zanim przejdziesz dalej, uczciwie oceń (dla każdej sprawy osobno), ile zależało od Ciebie, a ile od czynników niezależnych od Ciebie. Jeśli stwierdzisz, że Twój wpływ na wynik danej sprawy był mniejszy niż 50%, poszukaj innej sprawy: takiej, w której Twój wpływ był większy.

Uwaga. Inna sprawa, że czasem zaniżamy (często nieświadomie) poziom naszego wpływu na pewne sprawy, niejako asekurując się na wypadek niepowodzenia. Tym razem, jednak nie będziemy się tym aspektem zajmować. Zakładamy, że ocena Twojego wpływu na daną sprawę jest obiektywnie prawdziwa.

Dygresja. Jeśli okazało się, że nie możesz sobie przypomnieć żadnej ważnej sprawy, w której Twój wpływ na ostateczny wynik był wyższy niż 50%, może to wskazywać, że należysz do osób, które zaniżają poziom swojego wpływu na wynik różnych spraw. I w ten sposób z góry usprawiedliwiasz negatywny wynik swoich działań. Dobrym sprawdzianem dla powyższej tezy jest przyjrzenie się wynikom takich spraw: ile z nich zakończyło się sukcesem?

 Jaki był wynik? Kolumna II

Dla każdego przypadku z osobna: rzetelnie oceń rezultaty, jakie osiągnąłeś. Najlepiej procentowo. Nawet jeśli uważasz, że osiągnęłaś sukces: przemyśl sprawę, czy był to sukces w 100, czy może 90, albo 80%. Z drugiej strony, nawet jeśli to była porażka: poszukaj swoich (choćby drobnych) sukcesów. Może uzyskałeś 10% albo 20% tego, o co Ci chodziło?

Czy walczysz o siebie do krwi? Co zrobiłeś dobrze? Kolumna III

Ponownie: każdy przypadek rozpatrujesz osobno. Wypisz (najlepiej w punktach) wszystkie swoje działania, które oceniasz za dobrze przeprowadzone. Staraj się zbytnio nie czepiać: chodzi o takie działania, które przeprowadziłeś dobrze (nawet jeśli dałoby się jeszcze coś poprawić). Zaliczasz tu też takie działania, które nie przyniosły oczekiwanych efektów, ale naprawdę dałeś z siebie wszystko.

Co zrobiłeś niezbyt dobrze? Kolumna IV

Teraz wypisz wszystkie te działania, których w ogóle nie podjąłeś, a które (z obecnej perspektywy) uważasz za warte podjęcia w takiej sytuacji. Także te działania, które zbyt szybko porzuciłeś: bo były zbyt trudne, bo nie przyniosły do razu spodziewanego efektu, bo sam wiesz, dlaczego ich nie kontynuowałeś.

Podsumowanie przeglądu

Przyjrzyj się teraz swojej kartce. Poszukaj ogólnych wzorców.

Czy masz np. tak, że im mniejszy był Twój wpływ na daną sprawę, tym gorszy ostateczny wynik? Jakie z tego wyciągasz wnioski na swój temat? Jesteś pechowcem? A może asekuracyjnie zaniżasz swój wpływ na daną sprawę, a przez to tracisz motywację: nie będę sobie wypruwać żył, gdy ode mnie tak mało zależy? Nie będziesz walczyć do krwi?

A może zauważasz sporo działań, których w ogóle nie podejmujesz? Zapewne w przekonaniu: nie umiem, nie nadaję się do tego, to i tak nic nie da. Jeśli u Ciebie tak właśnie jest, to odpowiedz sobie na pytanie: czy taka postawa to postawa osoby walczącej o siebie do krwi?

Dość często zdarza się też, że podejmujesz jakieś działanie, które nie przynosi spodziewanego efektu po pierwszym Twoim działaniu. Wtedy je porzucasz. I już do niego nie wracasz. Uświadomiłeś sobie w pewnym momencie, że postępujesz trochę jak dziecko, które wsiadło pierwszy raz na rower. Wywróciło się i stwierdziło to nie dla mnie. Czy takie dziecko kiedykolwiek nauczy się jeździć na rowerze? A jak najczęściej wygląda nauka jazdy na rowerze? Częste upadki, potłuczenia, otarcia kolan i/lub łokci (do krwi!). I dopiero po zaliczeniu tych przyjemności umiesz jeździć na rowerze, zaczyna Ci to sprawić radość, jesteś w tym dobry. Jak to jest u Ciebie? Też porzucasz naukę jazdy na rowerze po pierwszym, drugim, trzecim upadku? Jeśli tak właśnie robisz: to chyba nie walczysz o siebie do krwi?

Czy walczysz o siebie do krwi? Co robić?

Przyznać się (jeśli to Twój przypadek), że dotąd nie walczyłeś o siebie do krwi. I zdecydować, czy od dzisiaj (to ważne: nie od jutra, nie od następnego razu, nie od świętej Nigdy) w sprawach naprawdę ważnych będziesz walczyć o siebie do krwi?

I już?

Niestety jeszcze nie. Decyzja jest kluczowym krokiem do rozpoczęcia zmiany, ale nie jest jeszcze samą zmianą. Pozostaje wdrożenie swojej decyzji w życie. Możesz wykorzystać zebrane dzisiaj dane, aby zaplanować swoje działania w jakiejś nowej ważnej dla Ciebie sprawie. Przyjrzyj się zwłaszcza działaniom, których dotąd unikałeś lub zbyt szybko z nich rezygnowałeś. Wybierz też te, które według Ciebie mogą rzeczywiście pomóc w osiągnięciu Twojego celu (nawet jeśli pomogą tylko w niewielkim stopniu). Ustal, ile razy możesz upaść, a mimo to nie zrezygnujesz. Żeby móc sobie na koniec uczciwie powiedzieć: walczyłem o siebie do krwi. Nawet jeśli wynik ostateczny nie będzie pozytywny: pozostanie Ci świadomość, że ze swojej strony dałeś z siebie wszystko. Mnie taka świadomość bardzo pomaga. Czego i Tobie życzę:)

Uwaga: Na początek weź na wokandę sprawę, w której swój wpływ oceniasz na więcej niż 50%.

Jeśli temat motywacji Cię zainteresował, zajrzyj jeszcze do tekstów: Brak Ci motywacji? oraz Masz problem z mobilizacją?

Zostaw komentarz

*

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *